2010-11-04

Podróż Egipt - magiczne miejsce

Opisywane miejsca: Hurghada, Luxor, Egipt, Aswān, Kair (901 km)
Typ: Album z opisami

To był pierwszy raz gdy leciałam samolotem. Sama więc ta przyjemność na początek była fascynująca. Zasnęłam jednak gdy samolot przemierzał Morze Śródziemne. Obudziłam się nad pustynia. Zapierająca dech w piersiach przestrzeń wypełniona tylko piaskiem. Zanim pilot wylądował w Hurghadzie okrążył jeszcze całe miasto i widziałam wszystko z góry. Niesamowite przeżycie dla kogoś kto pierwszy raz leci samolotem.

 

 Nie miałam rezerwacji w jakimś konkretnym hotelu tylko na zasadach ruletki, czyli gdzie będzie miejsce. Wiedziałam tylko że ma to być hotel pięciogwiazdkowy ponieważ te wakacje miały być moją podróżą poślubną i chciałam aby były luksusowe. Trafiłam do hotelu Pyramisa Blue Lagoon. Co prawda hotel nie leżał nad morzem ale miał prywatną plażę. Dla kogoś kto wybierał zawsze tanie pensjonaty, schroniska i biwaki pod namiotami taki hotel to był jak kawałek nieba. PIĘKNY!!! Wielkie baseny, jak laguna, śliczne domki dookoła basenów, obsługa pierwsza klasa. Czułam się jak królowa :).

 

Następnego dnia zaraz po śniadaniu poleciałam na plażę zobaczyć Morze Czerwone. Było piękne, ciepłe i czyste. Najlepsze było to iż można dostrzec drugi brzeg :). Pierwszy raz spróbowałam też jazdy na nartach wodnych. Fantastyczna sprawa.

 

Drugiego dnia pobytu wygraliśmy się w czwórkę na wycieczkę po Hurghadzie. Za taksówkę daliśmy 4$ a kierowca przy dźwiękach wesołej arabskiej muzyki wiózł nas jakieś 30 minut :). Celem wyprawy było zapalenie szyszy. Taksówkarz zawiózł nas na samo miejsce. Pozwiedzaliśmy miasto po którym można spokojnie chodzić bez obaw. Zakupiliśmy szysze i paru mocno natrętnym sklepikarzom pozwoliliśmy zapędzić się do ich przybytków.

  • Morze Czerwone
  • Szysza pub w Hurghadzie
  • Rafa koralowa w Marsa Alam
Następnego dnia czekała mnie wczesna pobudka i jazda autokarem w konwoju do Luksoru. Sama podróż już dostarczała emocji ponieważ tamtejsi kierowcy nie są zbyt ostrożni ale przede wszystkim przejeżdża się przez obronną pustynie. Przepiękna. Niektórzy uważają że to po prostu kupa kamieni ale mnie fascynował każdy kilometr drobi.

 

Pierwszą w Luksorze zwiedzaliśmy świątynie królowej Hatszepsu. Piękna budowla wciśnięta niemal w górę znajdująca się nad nią. Prowadzi do niej długi chodnik z licznymi schodami. Temperatura pomimo wrześnie była bardzo wysoka i dobrze pamiętać żeby mieć coś na głowie. Pierwszy raz zobaczyłam hieroglify i gdy się stanie przed czymś tak wielkim i tak starym trudno wręcz uwierzyć że to wybudował 3500 lat temu człowiek.

 

 Następnym punktem wyprawy była oczywiście Dolina Królów. Z trzech stron otoczona skałami. Grobowce, do których wchodziłam kilkanaście metrów w dół, hieroglify w kolorze a wszystko niewiarygodnie stare i doskonale zachowane. Oczywiście skarbów tam nie zobaczymy ale wrażenie i tak jest ogromne. W litej skale młotkiem takie tunele drążyli. Dolina Królów to takie miejsce otoczone górami. Wiatru nie ma tam prawie w ogóle. Skała nagrzewa się i robi się tam niewiarygodnie gorąco, jednak po wyjściu z parnego grobowca ten ukrop wydaje się być przyjemnym chłodem :).

 

Ostatnią atrakcją tego długiego dnia był Karnak. Pobił wszystko co tego dnia zobaczyłam. Super! Świątynia jest ogromna. Ma ogromną bramę wielki plac za nią. Ogromne wrażenie robi sala kolumnowa. Przypomina las. Wszystko ogromne, wysokie wymalowane hieroglifami. Obeliski też są niesamowite. Niektóre części świątyni do złudzenia przypominają góry kamieni ale są miejsca niepowtarzalne.

 

Wieczorem pełna wrażeń trafiłam ma statek. Nie śmiała bym tych pięknych wygodnych pokoi nazwać kajutami. Doskonałe jedzenie przez cały rejs. Rano statek zabrał już resztę turystów i wypłynęliśmy w stronę Asuanu. Płynęliśmy cały dzień patrząc jak wygląda prawdziwy Egipt i podziwiając sposób w jaki żyją tu ludzie. Ciągnące się pola bananów i innych upraw. Dzieci kąpiące się na brzegu i machające do każdego statku oraz ubóstwo tych ludzi i trud jaki wkładają w uprawę tej ziemi.

  • Światynia Hatszepsu w Luxorze
  • Karnak
  • Sala kolumnowa w Karnaku
  • Dzieci kąpiące się w Nilu.
W nocy pokonaliśmy tamę w Esnie a rano obudziliśmy się w Edfu. Tam zwiedzaliśmy świątynie Boga Horusa. Budowla ta ze wszystkich świątyń podobała mi się najbardziej. Hieroglifów na niej jest masę i wszystkie doskonale zachowane. Budowano ją 180 lat i ukończono w 60 roku p.n.e. Wszystko jednak wygląda jak ukończone parę lat temu. Warto zobaczyć. Oczywiście świątynia jest wielka jak wszystkie w Egipcie.

 

 Po zwiedzaniu wsiedliśmy na statek i popłynęliśmy do Kom Ombo. Świątynia w tym mieście nie jest już tak duża i ładna jak w Edfu ale zapadła mi w pamięć ponieważ widziałam tam cudowny zachód słońca nad pustynię.

  • Zachód słońca gdzieś na Nilu.
  • Świątynia w Edfu.
  • Hieriglify w Edfu.
Wieczorem zorganizowano galabija party. Wszyscy się przebrali i przy znanych egzotycznych piosenkach dotarliśmy do Asuanu. Nasza przewodniczka poinformowała nas że w tym mieście jest sklep bezcłowy i że można tam kupić alkohol nawet w ramadanie. Na statku nie ma AL, są tylko posiłki a alkohol w drogich drinkach. Nie muszę ukrywać że nasz naród lubi świętować przy mocniejszych trunkach wiec większość wycieczki jak stała w tych galabijach tak poszła do sklepu. Dla tutejszych mieszkańców pewnie wyglądaliśmy jak kolorowa trupa cyrkowa :). Po dotarciu to sklepu właściciel gdy nas zobaczył i zorientował się że jesteśmy z Polski, wzniósł ręce w podzięce do góry :). Wieczorem jeszcze długo siedzieliśmy przy basenie na statku śpiewając „Hej sokoły” :).

 

Następny dzień upłynął na zwiedzaniu Asuanu. Widzieliśmy niedokończony obelisk, który przyznam się szczerze nie jest jakimś wielkim zabytkiem. Tama asuańska natomiast robi duże wrażenie. Jezioro Nasera jest zachwycające. Tak długie że nie widać drugiego brzegu. Otoczone pustynnymi górami ze wszystkich stron. Czasami na brzegu można zobaczyć krokodyle ale ja nie miałam tyle szczęścia.

 

Z Asuanu miałam niebywałą przyjemność pojechać do Kairu pociągiem w wagonie drugiej klasy. Nie będę się rozwodzić nad szczegółami tej przejażdżki. Powiem tylko że niech nikt sobie nie myśli że arabskie kobiety są ciche i potulne. Jak trzeba to potrafią się rozedrzeć i mówić tak szybko i tak dosadnie że chodź nie rozumiałam ani słowa widziałam jak mężczyźni kurczą się w oczach :). Jony Woker pozwolił w końcu usnąć na przyznam się znacznie wygodniejszym fotelu niż a Polskiej drugiej klasie i obudziłam się już na miejscu.

  • Galabija party
  • Tama Asuańska
Na Kair przeznaczone były dwa dni mojej podroży. Pierwszy dzień upłyną na zwiedzaniu Muzeum Narodowego. Bardzo ciekawie miejsce. Tyle razy oglądałam je na NG. Można tam zobaczyć nie tylko rzeźby starożytnego Egiptu ale również mumie i oczywiście wszystko to co wyciągnięto z grobowca Tutenchamona. To oczywiście robi największe wrażenia zwłaszcza (nie wiem jak to się fachowo nazywa) trumna, w której była już tylko jego mumia. Misternie wykonana, złota... warta więcej niż wszystko na ziemi. Brakuje tylko popiersia Nefretete ale mam nadzieję że kiedyś Niemcy ją oddadzą i zajmie właściwe dla niej miejsce.

 

Kolejny przystanek to Meczet Alabastrowy. Imponująca budowla, w którą włożono mnóstwo pracy. Na wejściu kobiety dostały zielone galabije aby lepiej okryć ciało. Plac przed maczetę robi już wrażenia a w środku jest równie imponujący. Konstrukcja i malowidła to zupełna nowość dla Europejczyków. W środku przewodnik ciekawie opowiadał nam o religii islamskiej i życiu muzułmanów. Meczet leży na wzgórzu, z którego widać cały Kair. Widać też jak wielkie jest to miasto, jak strasznie zatłoczone i jak bieda z bogactwem sąsiaduje.

 

Na wielkim jarmarku w Kairze nie udało mi się zrobić fajnych zakupów bo tak to bywa jak w wycieczce po takich miejscach towarzyszą kobietą mężczyźni. Zakupy to nie jest łatwa rzecz w Egipcie. Jeżeli zapytasz ile coś kosztuje to zawsze dostaniesz odpowiedz przynajmniej dwukrotnie przewyższającą wartość danej rzeczy. Zakupiłam wiec trzy bransoletki z koralików. Początkowa cena 2$ za jedna, końcowy efekt 3 sztuki za 2$ i nerwica męża stojącego za mną. Nie rozumiem naprawdę czym spowodowana. Fakt że negocjacje trwały 5 minut ale to naprawdę nie długo w kraju gdzie czas leci wolniej niż w Europie.

 

Trafiliśmy do hotelu w niemal samym centrum. Wieczorem postanowiliśmy się przejść całą paczką znajomych po mieście na drobne zakupy. Dzielnica nie należała do turystycznych więc widok odkrytych kobiecych nóg i rąk przykuwał uwagę. Najbardziej jednak zadziwiła mnie reakcja dzieci. Gdy nas tylko zobaczyły zaczęły krzyczeć „money, money” już po angielsku. Jeden mężczyzna obietnicą kupna piwa wywiódł nas tam gdzie asfalt się już dawno skończył. Piwa nie kupiliśmy on jednak pochwalił się nowymi znajomymi przed wszystkimi sąsiadami.

 

Na dachu hotelu w którym się zatrzymaliśmy był mały pub gdzie za 10$ na głowę poszaleliśmy cały wieczór z jedzeniem, muzyką i paleniem szyszy.

 

Następnego dnia pojechaliśmy do fabryki perfum. Takie miejsca są jak dom właściciela. Siadasz na pufie, dostajesz herbatę lub kawę a właściciel ciekawie opowiada o swojej fabryczce. Oczywiście skusiłam się na perfumy i nie żałuje bo były wspaniałe. Do dziś nie używam żadnych innych. Wymagało to uruchomienie kanału przerzutowego w postaci znajomego w Kairze, któremu wysyłam pieniądze a on przesyła mi perfumy i tak już dwa lata. Kocham te perfumy.

 

Punktem kulminacyjnym pobytu w Kairze były PIRAMIDY. Robią wrażenie największe ze wszystkich rzeczy jakie w Egipcie widziałam. Wysuwanie teorii że zbudowali je kosmici nie ludzie wydaje się wcale nie takie bezpodstawne. Uwierzcie żadne zdjęcie, żaden film nie odda potęgi piramidy Heopsa. Wspaniałe, zadziwiające, zapierające dech w piersiach.... i mogła bym tak jeszcze długo. Nie wiem jak oni je wybudowali!

 

Oczywiście Sfinks jak najbardziej też wrażenie robi i wszyscy chcą mieć zdjęcie jak całują go w nos.

 

Kolejny tydzień spędziłam w hotelu w Hurghadzie pełna wrażeń i z radością odpoczywałam po podróży. Wybrałam się jeszcze na nurkowanie po rafach. Warte zobaczenia. Wszystko było jak z bajki i filmów a NG.

 

To była najwspanialsza podróż jaką w życiu przeżyłam. Polecam każdemu. Kraj jest cudowny. Jestem w nim zakochana do dziś. A jak pewnie zorientowaliście się po opisie wrażenia wcale nie wystygły.

  • Kair
  • Nil w Asuanie
  • Meczet Alabastrowy.
  • Piramida w Gizie
  • Całusek dla Sfinks

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

Komentarze

  1. pt.janicki
    pt.janicki (08.11.2010 22:26)
    ...a życzenia ślubne młoda para jeszcze przyjmuje?
  2. s.wawelski
    s.wawelski (04.11.2010 16:48)
    To rzeczywiście brzmi jak podróż Twego życia :-)

    Po zrobieniu akapitów czyta sie juz dobrze :-)
  3. dzundzula
    dzundzula (04.11.2010 12:22)
    Z tego wrażenia tekst jest naszpikowany błędami...
  4. slawannka
    slawannka (03.11.2010 22:05)
    Radziłabym poprawić tytuł podróży - chyba Egipt?
  5. s.wawelski
    s.wawelski (03.11.2010 21:35)
    Wstawienie tekstu jest troszkę zawile gdy robi sie to pierwszy raz :-) Aby zrobic akapity, musisz dwukrotnie nacisnac "enter/return" Jesli odstepy beda za duze, to wowczas musisz je częściowo usunąć. Spróbuj a wtedy tekst będzie sie przyjemniej i łatwiej czytało :-)
  6. s.wawelski
    s.wawelski (03.11.2010 21:27)
    Wszystkie jeszcze nie, ale najważniejsze już jest :-)
  7. voyager747
    voyager747 (03.11.2010 19:11) +2
    to już wszystkie zdjęcia ?