Podróż Mongolia & Syberia 2008 - W Górach Chentaj



2008-07-15

Budzi nas ciepło nadchodzące wraz z kolejnym porankiem i odgłosy zwierząt przechodzących obok namiotu. Wychylam głowę z wygodnej kryjówki, a tu prosto na mnie patrzą dziesiątki zdziwionych oczu. Bardzo specyficzne, niezapomniane uczucie – obudzić się pośrodku stada krów i jaków. Wystarczy jeden ruch, by przestraszone zwierzęta pobiegły w kierunku zielonego pastwiska...

Pogoda, wczoraj piękna i słoneczna, dziś płata nam najróżniejsze figle. Deszcz przeplata się z silnym wiatrem i złowrogimi grzmotami gdzieś zza pobliskich szczytów. Dopiero bardzo późnym popołudniem składamy obóz i decydujemy się na wędrówkę w góry. Jednak po zaledwie godzinnym marszu, na środku zielonego pastwiska zaskakuje nas silny, siarczysty deszcz, który jak oszalały smaga obfitymi strumieniami nasze twarze, całe ciała, plecaki! Podczas, gdy wszystko wokół cieszy się i rozkwita od przybytku życiodajnej wody, my uciekamy w popłochu w kierunku pobliskiej jurty. Młody, uśmiechnięty Mongoł zaprasza nas gestem do drewnianej chaty. Bosymi stopami oblepionymi błotem stąpa po nierównej podłodze. Tuż obok przechadza się w tę i z powrotem dużo starszy od niego człowiek. Twarz ma spaloną słońcem na ciemny brąz, a skórę pooraną głębokimi zmarszczkami. Nietrudno zauważyć, że to właśnie ten starszy człowiek budzi największy szacunek wśród reszty domowników. Znajdujemy się w nowej, niewykończonej jeszcze części drewnianej chaty. Mała dziewczynka biega wokół starego Mongoła, podając mu okulary, fajkę i tytoń. Reszta rodziny obserwuje nas ukradkiem zza niewielkiego okienka dzielącego dwie izby. Zabawne – jesteśmy dla nich tak samo dziwni, inni, niesamowici jak oni dla nas. Mongołowie – niestrudzeni panowie stepów. Prości, gościnni... Już zaraz wędrują ku nam trzy małe krzesełka. Na dwóch siadamy wygodnie, trzecie służy jako stół. Gospodarze częstują nas lekko słodkimi, sycącymi ciastkami i gorącą, tradycyjną herbatą z dodatkiem mleka, soli i tłuszczu. Pycha! Gdy głód zaczyna dokuczać pośrodku zielonego stepu, trudno wymarzyć sobie lepszy, smaczniejszy posiłek.

Ulewa mija niepostrzeżenie, a ciemne chmury odchodzą gnane pospiesznie przez wiatr. Żal nam opuszczać progi drewnianej chatki. Na koniec stary Mongoł próbuje poderwać w górę mój plecak. Kręci głową na prawo i lewo, spoglądając to na mnie, to na ciężar, który zaraz spocznie na moich ramionach. Stoi w drzwiach swojego skromnego domu, na pożegnanie macha do nas spracowanymi rękoma. Biały uśmiech nie spełza z jego twarzy.

Wędrujemy doliną jeszcze kilka godzin. O zmierzchu docieramy do rzeki Tuul Gol. Po drodze mijamy tylko dwie, usadowione tuż obok siebie jurty. Wybieramy miejsce na obóz zaraz przy korycie rzeki. Jej potężny nurt może napawać lękiem, jednak nas uspokaja. Niedaleko stąd ktoś postawił kilka turystycznych jurt, ale teraz nikogo tam nie ma. Cieszymy się ze źródła czystej wody, z ciszy, spokoju. Niczego więcej nam nie brakuje...

  • Skalny żółw
  • Skalny żółw
  • Kraina Skalnego Żółwia
  • Stado jaków
  • Jak
  • W dolinie
  • Obóz na wzgórzu
  • Widok ze wzgórza
  • Bateria słoneczna i antena satelitarna - niezbędna w jurcie? ;)
  • Przez strumyk
  • Pastwisko
  • Tour - camp
  • Góry Chentaj
  • Czy będzie burza?
  • Górska wędrówka
  • Pastwisko
  • Kozy ;)
  • W Górach Chentaj
  • W Górach Chentaj
  • Tylko tyle pozostało z krówki ;)
  • Cielaczek nad Tuul gol
  • Rzeka Tuul gol
  • Odpoczynek nad rzeką