4 tygodnie do wyjazdu
Ostatnio mieliśmy małą przerwę w blogowaniu. Jakoś się nie mogliśmy za to zabrać, ponieważ byliśmy trochę zabiegani. Nagromadziło nam się trochę rzeczy do załatwienia przed wyjazdem. Czas Świąt Bożego Narodzenia szybko minął i nagle zostały tylko cztery tygodnie do dnia wylotu. Tylko bez paniki, wszystko idzie zgodnie z planem, jesteśmy przecież ludźmi, którzy lubią mieć wszystko poukładane w wyprzedzeniem czasowym.
Po pierwsze musieliśmy się rozejrzeć za magazynem, w którym moglibyśmy przechować nasze rzeczy na czas wyjazdu. Znaleźliśmy jedno miejsce, które jest dość blisko naszego obecnego lokum. Cena też całkiem niezła jak na Londyńskie realia. Trudno w to uwierzyć, ale wszystkie nasze rzeczy, które nagromadziliśmy przez ostatnie pięć lat powinny się zmieścić sie na 35 stopach kwadratowych. Niezbyt dużo miejsca na niezbyt dużo rzeczy. Jest nieźle.
Wzieliśmy się też solidnie za naukę hiszpańskiego, mam wrażenie że mózg mi eksploduje z tej ilości materiału. Maciek podtrzymuje motywację! Teraz tak widzę, że trzeba było sie wziąć za ten hiszpański trochę wcześniej. Nieważne, co ma być to będzie, robimy co możemy. Ściągneliśmy kilka podcastów i materiałów, które zabieramy ze sobą. Mamy też kurs do nauki Rosseta Stone Spanish, który jest całkiem skuteczny. Możemy również polecić podcasty: Coffee Break Spanish (dla początkujących) i News in Slow Spanish (raczej dla średnio zaawansowanych, ale dobrze jest osłuchać sie też z trudniejszymi tekstami). Ściągneliśmy także na Ipoda mnóstwo muzyki i książek audio do słuchania w drodze.
Przejście przez gąszcz polis ubezpieczeniowych też nas przyprawiło o ból głowy. Niesamowite jest, jak firmy ubezpieczeniowe starają się ukryć najważniejsze warunki umowy pisząc je małym drukiem. Warto jest naprawdę poświęcić więcej czasu i dokładnie przeczytać wszystko, żeby potem się nie okazało, że czegoś nie dopełniłeś i nie dostaniesz odszkodowania. My prawdopodobnie zdecydujemy się na tą polisę Ace Traveller.
Poza tym zdaliśmy sobie sprawę, że potrzebujemy trochę więcej tabletek przeciw malarii i kupiliśmy dodatkowo Malarone (mamy zapotrzebowania na trzy tygodnie w rejonie Amazonki) i Doxycycline do Ameryki Środkowej. W końcu skompletowaliśmy naszą apteczkę i jej skład przedstawia się następująco: tabletki na chorobę lokomocyjną, przeciwko biegunce, No-Spa, Aspirin, Nurofen, Gaviscon – na zgagę i niestrawności, krople do oczu, hydrocortizone, antyseptyk, plastry, bandaże, nożyczki, rękawiczki jednorazowe itp.
Myślę, że to tyle na teraz. Odezwiemy się ponownie już przed samym wyjazdem i opublikujemy listę rzeczy, które zabieramy ze sobą.
Wiecej na www.agaymac.com