„...niebo wypogodziło się zupełnie, tak że błękitu nie plamiła żadna chmurka; śniegi lśniły się w promieniach słońca. Góry spiskie roztaczały się wspaniale i wesoło przed jadącymi i sama natura zdawała się do pana uśmiechać [...] zawrzało jednym głosem wojsko, szlachta, lud, i tysiące czapek wyleciało w powietrze, huknęły wszystkie muszkiety, samopały i piszczele, działa z Lubowli ozwały się dalekim basem , aż zatrzęsły się góry, zbudziły wszystkie echa i poczęły biegać wokół, obijać się o ciemne bory ściany borów, o skały i urwiska i lecieć z wieścią do dalszych gór, do dalszych skał...”
Tak to Sienkiewicz opisywał w „Potopie” powrót do Polski króla Jana Kazimierza z wygnania podczas najazdu szwedzkiego. Czy mistrz słowa był w Lubovnianskim Hradie? Tego nie wiem, ale powitanie zgotowane tam właśnie przez Lubomirskiego władcy Rzeczypospolitej Obojga Narodów odbyło się w scenerii, którą rzeczywiście królom można pokazywać, a i każdy „prosty człowiek” z pewnością się zachwyci.