Podróż seks, stroopwafels i heineken - Amsterdam, czyli seks, stroopwafels i heineken



2008-05-22
Amst, bo czemu nie, bilet, paszport, samolot, zapiąc pasy, odpiąć pasy, słońce, gwiazdy, kosmos, lądujemy i przekonujemy się, że wszyscy kłamali, bo miało być "samo zło, Marokańczycy i narkotyki", co brzmiało nawet dość zachęcająco, a nic, pustki. Pustki? Kamienice, że aż dech zapiera, kanały, kanały, kanały, rowery, rowery, rowery i stroopwafle. Albo - stroopwafle, stroopwafle, stroopwafle, a potem te kamienice, te kanały, te wszechobecne rowery i ten zaparty dech. Chodzimy bez celu i bez mapy, oglądamy, patrzymy sobie w oczy, zachywacmy się, na przemian sobą i otoczeniem. Siadamy nad kanałem, machamy nogami i podjadamy old amsterdam, wszystko jest proste i piękne, nawet to, że następnego dnia okrutnie pada i zwiedzamy tylko campingową knajpę, albo nawet to, że sklepikarz z rogu sprzedał nam znaczki z 1992 roku, to wszystko jest piękne i proste, i smakuje old amsterdamem.
  • wskakuj, mała
  • tam, gdzie rosną poziomki