W sumie długo tu nie zagościliśmy. Zapoznani podróżnicy/uchodźcy z Kongo i Kamerunu odradzali nam pozostanie. Więc po trudach podróży z Niamey, i zbawinennym prysznicu na prywatnym dworcu autobusowym, udałem się na krótki spacer po miasteczku, a potem dalej w drogę do Sevare.