Wykupujemy kilkudniową wycieczkę do rezerwatu Cuyabeno. Zeby sie tam dostać najpierw trzeba trzeba polecieć samolotem do Lago Agrio, potem ze 3 godziny drogą, która parę kilometów za miastem staje sie szturtową, a potem jest już tylko gorzej, a na koniec dwie godziny czółnem. Nad brzegiem jeziora stoja chaty na palach, wewnątrz wyposażone w podstawowy sprzęt (jest nawet łazienka z prysznicem!). Nie ma tu elektryczności (tylko baterie słoneczne do obsługi kuchni) oraz zasięgu sieci GSM. Są za to olbrzymie karaczany i inne owady – śpimy szczelnie pozawijani w moskitiery. Z naszym przewodnikiem, Jose, penetrujemy dżunglę, tropimy zwierzęta, pływamy łódką po jeziorze, łowimy piranie... a dookoła cały czas niesamowite odgłosy puszczy... Trzy dni absolutnego oderwania od cywilizacji
Podróż Ekwador znaczy równik - Oriente znaczy dżungla
2009-04-13