Niestety lot był opóźniony o o dwie godziny, a terminal dla tanich linii w Budapeszcie nie jest zbyt zajmujacym miejscem. Między Węgrami a Rumunią jest różnica 1 godziny czasu i tyle też trwa podróż. Większość pasażerów samolotu stanowili Węgrzy, ale ... obywatele Rumunii. Widzieliśmy to w trakcie kojntroli paszportowej. Polaków leciało co najmniej sześcioro (nasza czwórka i jeszczejedna para).
Autobusem dostaliśmy się do naszego hotelu w centrum Tirgu Mures. Na szczęście pozwolono nam pospać dłużej, w końcu dotarliśmy tam o czwartej rano.
Ford focus z wypożyczalni czekał na nas na parkingu hotelowym, a przedstawiciel biura na recepcji. Minus - płatność w gotówce. plus- depozyt kartą.
Korzystając z pieknej pogody zwiedziliśmy miasto, jedząc w międzyczasie lunch.
Najciekawszymi obiektami w miescie są dawny Magistrat i Pałac Kultury - dwa budynki będące połaczeniem secesji z tzw. narodowym stylem węgierskim. Wznieśli je przed pierwszą wojną światową dwaj znani wegierscy architekci - Marcell Komor i Dezsö Jakab. Bogato zdobione, z wykorzystaniem ceramiki i mozaiki. Ciekawa jest struktura religijna miasta. Rumuni to przede wszystkim prawosławni - cerkiew stoi w centrum placu Trandafiliror. Grekokatolików już pewnie wśród nich mało, bo dawna katedra grekokatolicka na drugim końcu placu służy teraz też prawosławnym. Niemców już prawie nie ma, chociaż przed I wojną światową wg dra Orłowicza stanowili tu większość. Z kolei Węgrzy to katolicy - barokowy kościół św. Jana stoi przy placu, prostopadle do katedry prawosławnej, a także kalwini - ich gotycki kościół wewnątrz cytadeli to najcenniejszy zabytek miasta, oraz arianie. Niestety, nie udało nam się wejść do kościoła ariańskiego. Niedaleko niego stoi Liceum Bolyai, dwóch wegierskich matematyków, którzy stąd się wywodzili.
Przed magistratem rzucił nam się w oczy odlew posągu wilczycy kapitolińskiej, a tam, gdzie pewnie stał wzmiankowany przez dra Orłowicza pomnik Bema, teraz znajduje się monument Avrama Iancu, rumuńskiego bohatera narodowego, który ... walczył przeciwko Bemowi u boku Austriaków i Rosjan przeciwko Węgrom. Ale sa też pomniki 'węgierskie' - przedwojennego burmistrza Bernadyiego oraz Bocskaia w cytadeli.
Miasto jest dwujęzyczne i nie ma już śladów po walkach etnicznych z 1990 r. Dwujęzyczne napisy obowiązują na budynkach publicznych, nazwach ulic i nawet niektórych sklepach prywatnych.
Rumuni byli dla nas bardzo mili i sympatyczni. Połowa personelu hotelu była zaangażowana w znalezienie dla nas wypożyczalni samochodów (sieciówek tam nie ma), a na każde nasze powitanie, pożegnanie czy podziękowanie po rumuńsku, słyszeliśmy analogiczny wyraz ... po polsku. Z wyjątkiem lodziarni, gdzie trafiliśmy na ... Węgrów.
Po południu wyjechaliśmy w stronę Sighisoary.