Jadąc dalej spotkalismy po drodze znaki prowadzące do Festos. Położenie pałacu na grzbiecie wystającym nad doliną Messara świadczy o tym jak wielkie znaczenie musiał miec pałac. Ustępował wielkością tylko temu w Knossos. Rządził w nim król Radamantys, brat króla Minosa. Z wielkiego dziedzińca roztacza się wspaniały widok na góry Psiloreitis. Od strony północnej znajdowały się apartamenty królewskie a za jedną z sal słynny Dysk z Festos pokryty hieroglifami, których do dziś nie udało się odczytac. Wykopaliska nie robią tak wielkiego wrażenia jak w Knossos. Odkopane mury nie są pokryte żadnymi freskami i najprawdopodobniej były pokryte tylko białym tynkiem. Jedno jest pewne: pałac pięknie i naturalnie swoją kolorystyką wpisuje się w okolicę gór tworząc z nimi harmonijną spójnośc.
To były ostatnie godziny z wynajętym samochodem i dośc szybko musieliśmy poruszac się po wykopaliskach. Czasu pozostało niewiele i trzeba było wracac. Powrót po takim dniu przez ostre zakrety nad wieloma przepaściami też muszę przyznac był niemałą atrakcją.
Takim właśnie akcentem zakończyła się wizyta na Krecie, której nie sposób odkryc za jednym razem. Nie da sie również wszystkiego opowiedziec. Wiele historii, które się wydarzyły były jakimis małymi punktami w podróży i opisy ich zajęłyby jeszcze więcej czasu. Poza tymi miejscami udało nam się jeszcze odwiedzic Paleochorę i Omalos a także dojechac do wąwozu Samaria. Jednak ta podróż miała miec zdecydowanie inny charakter i dlatego mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda się powrócic na Kretę-niezapomnianą wyspę by przejśc przez wąwóz i odpocząc pod palmami w Vai , na drugim jej końcu.
Gościnnośc Greków została sprawdzona i drogi również choc bardzo niebezpieczne a także ich oznakowania -a czasem ich brak - to wszystko to również są uroki Grecji. Bez tego wszystkiego nie byłoby tylu atrakcji...