Gdy mieszkałam u amerykańskiej rodziny w czasie mojego pobytu na Cape Cod powiedzieli mi oni, że Provincetown to odpowiednik Key West z Florydy. W tym roku tego nie sprawdziłam, ale wierzę im na słowo.
Provincetown nazywane jest miastem gejów i lesbijek - i faktycznie na ulicach aż roi się od homoseksualnych par, a w witrynach sklepowych nierzadko spotyka się napisy typu "Praca dla gejów, lesbijek, transwestytów i innych...". Warto tutaj wybrać się w połowie sierpnia kiedy organizowany jest coroczny festiwal - wszystkie pary przebierają się w najrozmaitsze stroje, jest kolorowo, tłoczono i bardzo wesoło.
Najważniejszym zabytkiem dla mieszkańców jest tzw. Pilgrim Monument, postawiony na pamiątkę pierwszych osadników z Anglii. U stóp monumentu możemy odwiedzić muzeum poświęcone nie tylko przybyciu osadników, ale także ich życiu. Zobaczymy tutaj m.in. zrobiony z zapałek dom cesarza chińskiego czy model "Mayflower".
Na głównej ulicy natkniemy się na kilkadziesiąt sklepików oferujących najróżniejsze gadżety - od sztucznych włosów, wąsów, bokobrodów, aż po muszle sprzedawane na sztuki (rzadziej na wagę). Możemy wybrać się do kina pokazującego filmy pornograficzne, a także odwiedzić jeden z wielu sex-shopów. Warto zwrócić uwagę na kolorową fasadę sklepu "Spank the Monkey" pokrytą karykaturami oraz sylwetkami nagich kobiet. Na końcu Main Street znajdziemy sklep, który przez cały rok sprzedaje... bombki choinkowe i przeróżne ozdoby związane ze świętami Bożego Narodzenia. Nie liczmy jednak na to, że ubierzemy tutaj gigantyczną choinkę - cena jednej bombki (wszystkie robione są ręcznie) waha się od 50 dolarów w górę. Rekompensatą za tą cenę jest to, że na pewno nikt nie będzie miał takich bombek jak my - nie tylko w kształcie choinek, reniferów czy kuli, ale też Spidermana, Batmana czy kobiety w sexownym stroju sekretarki.
W mieście warto wybrać się na przejażdżkę autobusem stylizowanym na dawne dyliżanse - zabierze on nas do najciekawszych miejsc, nie tylko w Provincetown, ale także w Nadmorskim Parku Krajobrazowym Cape Cod. Koszt to ok. 11 dolarów, a autobus odjeżdża co 40 minut sprzed ratusza miasta.
Właśnie ten ostatni budnek stanowi ciekawą zagadkę architektoniczną - z zewnątrz wygląda na typowy kościół, w przewodniku opisany jest jako ratusz, a tak naprawdę znajdują się tam publiczne toalety i punkt informacji turystycznej.
Do Provincetown zawitałam w te wakacje aż dwa razy - polecam amatorom małych, uroczych miasteczek, a we wrześniu - wszystkim fanom wyprzedaży!