Podróż Trekking wokół Annapurny - Gurajun → Machapuchare Base Camp



Poprzednie popołudnie i wieczór czułem się naprawdę jak w Azji Południowo-Wschodniej. Chwilami jest taki krajobraz, że ciężko uwierzyć, że jest się w Himalajach, ale czasem jest tak, że ta świadomość bycia tysiące kilometrów od domu uderza. Właśnie tak jak tego wieczoru - równa ściana deszczu, a ja stoję na gangu jednego z domów rozrzuconych po soczyście zielonych, tarasowych, zalesionych wzgórzach. Jak na filmie Kurosawy.

 

Do Chomrong natomiast dotarliśmy w słońcu, ścieżką trawersującą jeden z zielonych, usianych tarasami i wioskami, stoków doliny. Chomrong okazał się rozległą (zwłaszcza w pionie - te niekończące się schody będą nas długo prześladować) wioską. Na samej górze znajdują się najlepsze hotele i tam właśnie zamierzamy się zatrzymać w drodze powrotnej.

 

Dalej droga była jeszcze gorsza niż schody w Chomrong. W gorącym lesie, ciągle góra-dół, po zawalonej kamieniami ścieżce. I na koniec jeszcze zaczęło kropić. Jako, że właśnie dotarliśmy do wioski Bamboo Lodge, to zaczęliśmy się zastanawiać czy się tu nie zakończyć dnia, na wypadek jakby się rozpadało. W trakcie naszych rozważań szczęśliwie lunęło i ukróciło wszelkie dylematy.

 

Następnego dnia ruszyliśmy o 8 z Bamboo i, skracając praktycznie wszystkie czasy o połowę i mijając długi węże turystów, na 13 byliśmy już w MBC gdzie zajęliśmy ostatni wolny pokój, czyli opłacało się wyciągnąć nogi na podejściu. Niesety, poza tym, że, jak twierdził kiero, spał w nim kiedyś Kukuczka przed zdobywaniem Annapurny, to w hotelu nie ma nic ciekawego - miniaturowe pokoje, duża wspólna sala, stosik starych czasopism i drogie (choć nie dorównujące tym pod Thorong La) menu. Widoków również brak, jeśli nie liczyć krótkich chwil gdy wyłania się spomiędzy chmur jakaś ostra, wysoka turnia, o którą zapytany kiero odpowiada lekceważąco - Little Mountain.  

  • Chomrong
  • Chomrong
  • Machapuchare
  • poranek
  • Chomrong