Waranasi to jedno z najświętszych miejsc w Indiach.
Pielgrzymi przybywają tutaj, aby w świętej rzece Ganges dokonać rytualnych
kąpieli i zmyć tym samym swoje grzechy. Miasto
uważane jest za religijną stolicę Hindusów, codziennie odbywają się w nim szczególne rytuały religijne.
Przyjeżdża tu wielu starych i biednych ludzi, aby gdzieś
na ulicy lub w jakiejś „ umieralni”
zakończyć swój żywot.
Ich marzeniem jest zostać spalonym na jednym z licznych stosów
u brzegu świętej rzeki, a wrzucenie
prochów ma być gwarancją przerwania
przeklętego kręgu.
Kręgu narodzin i życia.
Jadąc do Indii się
spotkania właśnie z tym miastem obawiałam się najbardziej.
Bałam się, czy to co tam
zobaczę nie będzie dla mnie zbyt silnym emocjonalnym przeżyciem, bałam się tej konfrontacji,
nawet nie tyle z biedą, brudem i smrodem, bo widziałam je już w wielu
częściach świata. Bałam się tak naprawdę tego bezpośredniego spotkania ze śmiercią. Spojrzenia jej w twarz.
Wdychania jej zapachu, patrzenia na to co
ogień dokonuje z ludzkim ciałem. Bałam się tego niemego pytania
tkwiącego w każdym z nas, pytania, które
odsuwamy od siebie, spychamy gdzieś głęboko w podświadomość, nie chcemy tak
naprawdę znać odpowiedzi, jakże się jej boimy.
W komentarzu do jednej z
galerii o Waranasi na innym portalu napisałam do jej autora: Twoja galeria
poraża i zaraża.
Teraz ja zapraszam na
moją prezentację. Do miasta, które przeraża i poraża. Słowa zaraża już nie
użyję.
Pielgrzymi przybywają tutaj, aby w świętej rzece Ganges dokonać rytualnych
kąpieli i zmyć tym samym swoje grzechy. Miasto
uważane jest za religijną stolicę Hindusów, codziennie odbywają się w nim szczególne rytuały religijne.
Przyjeżdża tu wielu starych i biednych ludzi, aby gdzieś
na ulicy lub w jakiejś „ umieralni”
zakończyć swój żywot.
Ich marzeniem jest zostać spalonym na jednym z licznych stosów
u brzegu świętej rzeki, a wrzucenie
prochów ma być gwarancją przerwania
przeklętego kręgu.
Kręgu narodzin i życia.
Jadąc do Indii się
spotkania właśnie z tym miastem obawiałam się najbardziej.
Bałam się, czy to co tam
zobaczę nie będzie dla mnie zbyt silnym emocjonalnym przeżyciem, bałam się tej konfrontacji,
nawet nie tyle z biedą, brudem i smrodem, bo widziałam je już w wielu
częściach świata. Bałam się tak naprawdę tego bezpośredniego spotkania ze śmiercią. Spojrzenia jej w twarz.
Wdychania jej zapachu, patrzenia na to co
ogień dokonuje z ludzkim ciałem. Bałam się tego niemego pytania
tkwiącego w każdym z nas, pytania, które
odsuwamy od siebie, spychamy gdzieś głęboko w podświadomość, nie chcemy tak
naprawdę znać odpowiedzi, jakże się jej boimy.
W komentarzu do jednej z
galerii o Waranasi na innym portalu napisałam do jej autora: Twoja galeria
poraża i zaraża.
Teraz ja zapraszam na
moją prezentację. Do miasta, które przeraża i poraża. Słowa zaraża już nie
użyję.