San Pedro Sula to jeden z głównych ośrodków finansowych i gospodarczych Hondurasu. Mówi się, że Tegucigalpa myśli, Tela się bawi, a San Pedro Sula pracuje. Ale to przede wszystkim NAJNIEBEZPIECZNIEJSZE MIASTO ŚWIATA POZA KONFLIKTAMI ZBROJNYMI [ dane z 2013 r. ]. 159 zabójstw rocznie na każde 100 tyś mieszkańców [ a jest ich pół miliona ]. Dla porównania w najniebezpieczniejszym mieście w Polsce, czyli w Katowicach [ ponad 300 tyś mieszkańców ] dochodzi do kilku morderstw rocznie na 100 tyś mieszkańców.
Naprawdę do San Pedro Sula nie ma po co jechać. My się wybraliśmy nie dlatego, że jesteśmy samobójcami, albo estetycznymi masochistami, po prostu umówiliśmy się z Polakiem, który pisał stamtąd ciekawe relacje do polskich gazet. Do hotelu w najściślejszym centrum miasta jechaliśmy z dworca taksówką, a kierowca wszelkimi sposobami chciał nas przekonać, że miejsce, które on poleca jest lepsze, w bezpieczniejszej dzielnicy i że choć dwa razy droższe [ 30 dolarów ] , to na pewno będziemy zadowoleni. Był przy tym tak nieprawdopodobnie nachalny, że nie miał u nas żadnych szans. Odczepił się dopiero wtedy, gdy powiedzieliśmy, że jesteśmy umówieni w hostelu ze znajomym. Nie była to prawda - ''znajomy'' umówił się z nami w najdroższym hotelu w mieście, bo dowiedział się, że to najbezpieczniejsze miejsce.
Budynek wyglądał tak, jak nasze hotele wyglądały w latach 70ątych i to nie tylko jeśli chodzi o architekturę i wystrój wnętrz, atmosfera, która tam panowała przypominała tę z serialu o naszym rodzimym Bondzie, czyli dzielnym poruczniku Borewiczu. Na szczęście ceny były miejscowe i kupno piwa nie zdewastowało naszych kieszeni. Chcieliśmy usłyszeć jak się żyje Polakowi w najniebezpieczniejszym mieście świata, ale okazało się, że pytamy niewłaściwą osobę.
Chłopak, który przyjechał tam uczyć dzieci angielskiego, zamiast do tych, których nie stać na prywatne lekcje, trafił do takich z prywatnej szkoły mieszczącej się na zamkniętym i pilnie strzeżonym osiedlu. Nie był z tego zadowolony, ale wcześniej podpisał umowę i nie miał wyjścia. Mocno wystraszony nie ruszał się stamtąd prawie na krok. Mieliśmy wrażenie, że rozmawialiśmy nie z autorem artykułów, które czytaliśmy, ale z kompletnie inną osobą.
Mimo, że piwo nie kosztowało wiele, nie wpadliśmy na pomysł żeby zjeść kolację w najdroższym hotelu w mieście. Że to błąd zorientowaliśmy się jakieś pół godziny po wyjściu, bo okazało się, że zjedzenie w centrum czegoś miejscowego jest nierealne. Mieliśmy do wyboru Mc Donald’sa, Burger Kinga, KFC i Dunkin Donuts … , a to wszystko drzwi w drzwi.
Hostel za ok. 50 złotych od osoby , który sobie wybraliśmy, 2-e ulice od centralnego placu miasta był bardzo przyzwoity z cudownie czystą i przestronną łazienką. Miał tylko jedną, dość istotną wadę, o której przekonaliśmy się wieczorem. Na dole był bar karaoke, w którym właśnie tego dnia wyznaczyli sobie spotkanie jacyś staruszkowie. To był horror, bo ani przyłączenie się do śpiewających, ani wyjście z hostelu po 20.00 nie wchodziło w grę. Męka trwała kilka godzin, bo nawet telewizor z jakimś obfitym w strzelaniny filmem sensacyjnym nie był w stanie zagłuszyć uczestników ''programu'' : Jak oni wyją.
A rano, gdybyśmy chcieli, moglibyśmy się ubrać w ulicznych sklepach od stóp do głów, moglibyśmy się też obkupić w miejscowych drogeriach, nie mogliśmy natomiast znaleźć ANI JEDNEGO sklepu spożywczego. Zakupy na drogę zrobiliśmy dopiero na dworcu autobusowym, który jest częścią centrum handlowego. Miał być największy w Ameryce Środkowej i był, ale tylko przez chwilę, bo większy i nowocześniejszy zbudowali w swojej stolicy Gwatemalczycy. My patrzyliśmy z zazdrością, na ten światowy poziom w krajach zaliczanych do najbiedniejszych .
Jedyną korzyścią jaką wywiozłam z San Pedro Sula [ zdjęcia zrobiłam 3, słownie trzy ] były buty, a dokładnie sandały na niebotycznym koturnie. Miały przewagę nad innymi z powodu koloru [ piękny odcień niebieskiego], ceny [ 60 zł ] i jak mi się wydawało oryginalności. W Warszawie, w pierwszym sklepie do którego weszłam po powrocie zobaczyłam niemal takie same – na pocieszenie 3 razy droższe.