OXFORD
Jakiż odprężający był wyjazd z Londynu do Oxfordu. Przesyt jednak Londynem zdarza się po kilku dniach przebywania w nim. Trochę za dużo ludzi, za dużo pędu, za duże miasto. Oxford jako odtrutka po Londynie - perfekcyjnie! Jak pisałam do swojej znajomej - "są owce, jest dobrze!". Oxford, jak wszystkim wiadomo, to miasto nauki, studentów i rowerów. Spokojne, jakby zatrzymało się 100 lat temu, nie mniej. Wszędzie czuć oddech historii.
To miasto nauki i Tolkiena, znajduje się tutaj też jego grób. Żal, że nie spędziłam tutaj więcej czasu. W trakcie weekendu w Oxfordzie wybrałam się też do Cotswolds, o czym w kolejnym poście.
Zwiedzanie Oxfordu było krótkie, ale treściwe - w niedzielę walking tour w deszczu. Muszę przyznać, że do tej pory jestem pod wrażeniem emisji głosu przewodnika, ale przewodnik to w końcu wokalnie wykwalifikowany - studiował w Oxfordzie muzykę. Walking tour to w pewnym sensie jest performance - nasz przewodnik przyciągnął naprawdę sporo ludzi na 2 - godzinną wycieczkę ulicami Oxfordu.
W niedzielę, mimo deszczu, wybrałam się na spacer na Wolvercote Cemetery - niedaleko domu znajomych, u których mieszkałam. Dowiedziałam się, że na tym cmentarzu znajduje się grób J. R. R. Tolkiena! Oczywiście pobiegłam jak najszybciej złożyć hołd wielkiemu pisarzowi, szukając epickiego grobowca przystrojonego milionem kwiatów i figurek.
Tak oto zacnym spotkaniem z Tolkienem zakończyłam podróż do Anglii, gdyż następnego dnia wylatywałam z Londynu do Polski. Niestety Ryanairem, kolejka do zajęcia miejsc w samolocie była iśćie PRL-owska, szkoda, że tego nie nagrałam. Powrót do kraju prawie 12h - 2 h z Oxfordu do Londynu, potem czekanie na autobus, 1,5 h na lotnisko autobusem, potem 2h czekania na lotnisku i 2h lot. Teraz dylemat - gdzie po raz następny? http://madame-tutli-putli-uk.blogspot.com/2013/10/dzien-7-oxford.html