Podróż Park narodowy Los Glaciares - Od strony południowej THE lodowiec



2013-05-21

Z El Chalten wyruszamy do El Calafate, położonego na południowym krańcu Parku Narodowego Los Glaciares. To niesamowite, że obie miejscowości rozdziela dwieście kilometrów lodowców, gór, dolin, jezior i turkusowych lagun niedostępnych dla turysty lambda. Ale to dobrze, dzięki temu pewne miejsca na Ziemi pozostają nienaruszone, w niezmienionym stanie.

Miasteczko El Calafate nie ma w sobie specjalnego uroku. Na pewno tętni życiem bardziej niż pozostałe, odwiedzone do tej pory patagońskie miasta. Ale nikt nie przyjeżdża do El Calafate, dla El Calafate. Stanowi ono bazę turystyczną dla jednego z naturalnych cudów przyrody Patagonii, jeśli nie świata - Lodowca Perito Moreno.

Perito Moreno zdaje się rzucać wyzwanie wszystkim klimatologom i ich tezom o globalnym ociepleniu. W przeciwieństwie do pozostałych lodowców na świecie (jak na przykład Lodowiec Victorii, o którym pisaliśmy w czasie pobytu w kanadyjskich Górach Skalistych), tracących masowo objętość, "cofających się", Perito Moreno posuwa się do przodu - dwa metry dziennie, siedemset rocznie!

Ta ogromna kostka lodu żyje - co chwila ogromne kawałki z "twarzy" lodowca z hukiem wpadają do wody. Dźwiękiem ten fenomen przypomina grzmot pioruna, jest on jednak wiele bardziej widowiskowy wizualnie - tworzy się przy tym sporej wielkości fala.

Perito Moreno posuwa się do przodu, ale natrafia, naprzeciw siebie, na przeszkodę, półwysep Magellana. Kiedy dochodzi do niego, rozdziela jezioro Argentino na dwie części. Jego wody zaczynają wtedy napierać na ścianę Perito Moreno od dwóch stron. Wtedy dochodzi do niesamowitego spektaklu, cała ściana pęka i tworzy się kilkunastometrowy kanał łączący na nowo jezioro. My możemy zaobserwować taki właśnie kanał oddzielający lodowiec od stałego lodu - ostatnie zawalenie "twarzy" lodowca miało miejsce w zeszłym roku.

Po rundce statkiem, spacerujemy po drewnianych mostkach na krańcu półwyspu Magellana. Stąd mamy widok na "całość" Perito Moreno. Jest ogromny - rozciąga się na trzydzieści kilometrów (sic!), a w najszerszym miejscu osiąga siedemset metrów. Całe popołudnie wpatrujemy się w to białe morze, czekając na nowe oddzielenie się kawałów lodowca od ściany. 

Spotkanie z Perito Moreno z pewnością zaliczymy do najciekawszych w naszej podróży. Nie chcę tu obrażać lodowców nowozelandzich, ale brudne i szarawe, jak się one mają do takiego błękitu. Kiedy sobie człowiek pomyśli, że kiedyś cała ziemia była pokryta lodowcami, i że jeszcze kiedyś to nastąpi na nowo...zupełnie inaczej ogląda się przygody bohaterów z "Epoki lodowcowej" ;)

Link do artykułu "Perito Moreno" na naszej stronie.

  • Perito Moreno
  • Perito Moreno
  • Perito Moreno
  • Perito Moreno
  • Perito Moreno
  • Perito Moreno
  • Perito Moreno
  • Perito Moreno
  • Perito Moreno
  • Perito Moreno
  • Perito Moreno
  • Perito Moreno
  • Perito Moreno
  • Perito Moreno
  • Perito Moreno
  • Perito Moreno
  • Perito Moreno
  • Perito Moreno
  • Perito Moreno
  • Perito Moreno
  • Perito Moreno