Po opuszczeniu Węgier i tym samym terytorium Unii Europejskiej, dojechaliśmy do Suboticy w Serbii. Tutaj mamy najdłuższą na trasie, bo ponad dwugodzinną przerwę. Po kontroli paszportowej niemal wszyscy pasażerowie opuszczają wagon i wybierają się do miasta a my wraz z nimi. To nasze pierwsze spotkanie z Serbią. Ale czy naprawdę to Serbia...?
Subotica to pierwsze większe miasto w Serbii, które odwiedza się jadąc pociągiem od strony Węgier. Wjeżdża się wówczas do części Serbii, zwanej Wojwodiną, regionu zarówno administracyjnego jak i historycznego. Miasto oddalone zaledwie 10 km od granicy, niczym szczególnym nie różni się od bliskich nie tylko geograficznie, ale też kulturowo i etnicznie Węgier. Subotica bowiem jest miastem wieloetnicznym, a największą część mieszkańców stanowią Węgrzy (32,6%). Serbowie zaś są drugą grupą etniczną (29,8%). Dla Węgrów właśnie, a także zamieszkałych w Suboticy Buniewców i Chorwatów miasto jest centrum kulturalnym i politycznym. Odmienność miasta w stosunku do reszty Serbii widać na każdym kroku: zamiast cyrylicy powszechnie używa się alfabetu łacińskiego, do pary z językiem serbskim na ulicach widać i słychać często język węgierski, a dominującą religią jest katolicyzm, co sprawia że w porównaniu do reszty Serbii częściej ujrzy się kościół katolicki niż cerkwie prawosławną. Z racji swojej odmienności, cała Wojwodina jest regionem autonomicznym. Region ten od zawsze był częścią Węgier i dopiero po I wojnie światowej został oderwany od tego kraju i przyłączony do Serbii. Wojwodina, oddzielona od reszty Serbii Dunajem, do dziś pozostała zupełnie odmiennym regionem. Jest przez to na pewno ciekawa i warta bliższego poznania.
Nazwa miasta po węgiersku to Szabadka, a poserbsku znaczy "Sobotka" lub "Sobótka" (z serb. subota – sobota). My zaś odwiedziliśmy to miasto w niedzielę, trafiając nieoczekiwanie na jakiś festyn. Na głównym placu obok budynku magistratu i łączących się z nim uliczkach rozstawiono kramy z różnego rodzaju wyrobami rzemieślniczymi, pamiątkami, czy kulinarnymi specjałami lokalnymi. Z głośników słychać etniczną muzykę, ale z jakiego kraju pochodzi trudno sprecyzować. Jak się dopiero później okazało, w Suboticy odbywał się wówczas Festiwal InterEtno 2009, gdzie przez kilka dni prezentowano sztukę i kulturę ludową z całej Europy. Nam nie dane było w pełni nacieszyć się jego smakiem, bo czekała nas dalsza podróż przez Serbię i Czarnogórę.
Po przerwie wracamy do naszego wagonu, który już jest podstawiony do nowego pociągu, tym razem serbskiego, którym będziemy jechać aż do końca. Widok z pociągu niczym ze środkowych stanów USA; depresyjnie płaski teren i kilometry pól kukurydzianych... To jest właśnie Wojwodina, rolniczy skarbiec Serbii, a niegdyś całej Jugosławii. Wieczorem opuszczamy Wojwodinę i docieramy do Belgradu. Tutaj kończy się Europa Środkowa, a rozpoczynają Bałkany. Rozkładamy kuszetki i kładziemy się spać. Serbia bałkańska umyka nam przed oczami skryta nocą...