Na plażę - po tym całym barocco - marzył mi się piasek i krystalicznie czysta woda, czyli to, po co jeździ się do Gallipoli, nad Morze Jońskie, pradawne terytorium przynależne do Wielkiej Grecji (o czym świadczy chociażby wielowiekowa fontanna vis-a-vis aragońskiego zamku).
Poza tym pyszności kulinarne - proste i sycące warzywa przegryzane tarallini i popijane regionalnym winem Primitivo lub Negroamare - oraz fantastyczna giełda staroci i osobliwości, na której wyszperałam nagrania Tamburellisti di Torrepaduli - kto jeszcze ich nie odkrył, niech się cieszy na myśl, że najlepsze dopiero się przydarzy:)