Black Mountain, pasmo zamykające Park Narodowy Brecon Beacons od zachodu (nie mylić z Black Mountains leżacymi na wschodnim krańcu parku), to jednocześnie najdzikszy jego fragment. Poza kilkoma farmami i miniaturowymi osadami, ciężko natrafić tu na ślady ludzkiej obecności. Już sam dojazd, krętymi serpentynami do Llanddeusant - najlepszego punktu wypadowego do ich eksploracji - dostarcza ekscytujących przeżyć.
Kilka godzin marszu dalej, człowiek znajduje się w samym środku dzikiego pustkowia, gdzie jak okiem sięgnął ciągną się wysokie, zielone wzgórza o urwistych zboczach, tu i ówdzie spokojnie pasą się ciekawskie walijskie kuce, a niebo patrolują majestatyczne kanie rude - red kites - jeden z symboli Walii.
To też kraina, w której wciąż żywy jest folklor, a opowiadane dzieciom legendy sięgają głęboko do prehistorii.
Więcej informacji o tym niezwykłym zakątku, znajdziecie w relacji Michała: Z wizytą u Zfiesza.