Do Rorosdojechałyśmy pod wieczór.
Spacerując po miasteczku mogłyśmy je podziwiać w świetle zachodzącego słońca. Drewniana zabudowa Roros robi wrażenie. Niekóre drewniane domy postawiono nawet 300 lat temu. Od XVII w miasto było silnym ośrodkiem wydobycia rudy miedzi a życie mieszkańców ogniskowało się wokół kopalń.
Ostanimi czasy miasto powoli odżywa, zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO i odwiadza je wielu turystów.
Następnego dnia rano jedziemy 13 km za miasto aby zwiedzić kopalnię Olafa. Nie było jeszcze turystów, więc wchodzimy z przewodnikiem same. Do zwiedzenia jest odcinek ok. 800 m, można poznać w jak trudnych warunkach pracowali kiedyś górnicy.
Wracamy do Roros, gdzie zwiedzamy jeszcze hutę. I tu wielkie rozczarowanie. Okazało się, że po hucie to za wiele nie zostało, oglądamy garbate hałdy i wystawę w budynku muzeum. O procesie produkcji miedzi można się trochę dowiedzieć z wystawy i ruchomych makiet w dolnej części budynku.
Nie udaje nam się zwiedzić kościoła, gdyż jest nieczynny z powodu remontu. Spacerujemy jeszcze po starówce, jemy obiad za miastem i wczesnym popołudniem wyruszamy w stronę granicy Szwedzkiej.
Bilet do koplni - 80 NOK, do huty też 80 NOK, ale kupując bilet łączny zapłacimy tylko 110 NOK.