Tromso - do niedawna nazywane było "Paryżem Północy". Największa miejscowość regionu. W mieście znajdują się min. dwie katedry, kilka muzeów, ogród botaniczny. Jest też uniwersytet i browar, które są najbardziej na północ wysuniętymi tego typu obiektami na świecie.
Krótki spacer uliczkami miasta, wjeżdżamy też kolejką na punkt widokowy. Najbardziej zadziwił nas tunel ciągnący się pod miastem. Zawsze jak wjeżdżam w jakiś tunel w Norwegii, to się zastanawiam, czym on mnie tym razem zaskoczy - ten nas zaskoczył trzema rondami w środku. Przez moment pogubiłyśmy się i nie mogłyśmy znaleźć naszego wyjazdu, wszystkie wyjazdy wyglądały tak samo.
Gdy wyjeżdżałyśmy z miasta zatrzymałyśmy sie aby zobaczyć jak wielki Hurtigruten wpływa do portu. Wydawało się, że nie zmieści się pod mostem, ale jakoś sobe poradził.
Nocleg na dziko. Następnego dnia mamy okazję widzieć następne dziwne zjawisko u nas nie znane: remont drogi i auto pilotujące samochody z wdzięcznym napisem "ledebil" na dachu. U nas w takim przypadku jest oznakowane zwężenie dróg i kierowcy jakoś sobie radzą, a tam nie - ruch wahadłowy, a samochody są pilotowane przez przez "ledebila". Co kraj to obyczaj.
Droga piękna widikowo, więc co kawałek się zatrzymujemy i focimy różne ciekawostki.
Cały czas zjeżdżamy na południe w kierunku Lofotów, ale najpierw wjeżdżamy do Harstad na wyspach Vesteralen.