Opuszczamy camping nad jeziorem Tahoe wczesnym rankiem. Czeka na nas ostatni cel naszej podróży po Dzikim Zachodzie Stanów Zjednoczonych - Park narodowy Yosemite lub jak się to mówi tutaj "yozemiti". To trochę jak wisienka na torcie - drugi park narodowy w Usa po Yellowstone, oczekujemy po nim wiele, tyle się nasłuchaliśmy i naczytaliśmy. Większość z osób, które tak jak my, podróżują po amerykańskim zachodzie, zaczynają od San Francisco lub Los Angeles po czym udają się od razu do Yosemite, w sumie znajdującego się po drodze do Doliny Śmierci i Las Vegas. Jeśli o nas chodzi - nie chcieliśmy po Yellowstone wracać ponad tysiąca kilometrów od razu do San Francisco i konćzyć tak na sucho wspaniały miesiąc pełen wrażeń. Yosemite pozostał więc na koniec. Ale żeby to było możliwe musieliśmy ponad sześć miesięcy wcześniej zarezerwować planowane cztery noclegi na campingu w parku w tym noc Dnia Niepodległości - ulubionego weekendu Amerykanów spędzanego pod namiotem. Po drugie, już w marcu wzięliśmy udział w loterii o "cables na Half Dome". Szczerze powiedziawszy, nie wiedzieliśmy jeszcze wtedy co to oznacza do końca. No ale, że nie zostaliśmy wylosowani w loterii na "The Wave" czyli falę - przepiękną formację skalną w Utah (którą dziennie może zobaczyć jedynie dwadzieścia osób), postanowiliśmy się nie dać - i w Yosemite, owe "cables" pójść zobaczyć (tymbardziej, że tym razem szczęście nam dopisało).
Wracając do przyjazdu, do Parku Yosemite wjechaliśmy od strony wschodniej przez mityczną drogę Tioga Pass - absolutnie niesamowite przeżycie. Tioga Pass, część drogi krajowej 120, znajduje się na zboczu gór Sierra Nevada, na wysokości ponad dwóch tysięcy metrów i jest "wycięta" w skale. Sąsiaduje się albo ze stromą ścianą albo z urwiskiem! Na dodatek, droga jest przejezdna dopiero od jakiegoś miesiąca bo wcześniej wszystko było tu zaśnieżone (mniej więcej od listopada do końca maja Tioga Pass jest zamknięta).
Zatrzymujemy się w Tuolumne Meadows - części parku, która znajduje się na wysokości 2600 metrów nad poziomem morza. Spędzimy tu cały pierwszy dzień - nie będziemy mogli tu wrócić potem, bo Tuolumne Meadows dzieli od Doliny Yosemite, gdzie mieści się nasz camping, półtora godziny drogi samochodem... Tuolumne Meadows to piękne zielone i ukwiecone łąki poprzecinane górskimi strumieniami i potokami. W tym pejzażu obecne są również jeziora i granitowe ostańce. Taką trasę wytyczył nam na popołudnie ranger z centrum informacyjnego: siedmiokilometrową trasę do jeziora Dog Lake (od razu uprzedzam, nie wiem czemu tak się nazywa), potem wspinaczkę na Lembert Dome - białą formację skalną przypominającą kopułę z której roztacza się wspaniały widok..i na koniec spacer do łąkach wzdłuż rzeki Tuolumne River.
Link do artykułu "Tuolumne Meadows" na naszej stronie.