What must this homestead once have been
In boundless hospitality,
When Greene or Putnam may have met
The host who welcomed Lafayette,
Or when Pulaski, honored guest,
Accepted shelter, food and rest,
While rank and talent gathered in
Its banquet hall of luxury!
O beautiful Mount Vernon home,
The Mecca of our long desire;
Of more than passing interest
To North and South, to East and West,
To all Columbia's children free
A precious, priceless legacy,
Thine altar-shrine, as pilgrims come,
Rekindles patriot fire!
(Hattie Howard)
http://www.youtube.com/watch?v=ydFJS-O2FwQ
Z Manassas do wiejskiej posiadłości George’a Washingtona w Mount Vernon jedzie się około godziny. Trasa jest raczej relaksowa - lekko pofałdowany, porośnięty w większości liściastymi lasami teren, pola uprawne, zadbane drewniane domki otoczone białymi płotami i spora liczba kościołów różnych odłamów protestantyzmu, pozwalają rozkoszować się klimatem prowinjonalnej Ameryki. Z niemal bezchmurnego nieba nadal leje się żar, ale klimatyzacja w jeepie działa bez zarzutu. Oczywiście, po przyjeździe i wyjściu z samochodu mamy uczucie, jak gdybyśmy wchodzili do piekarnika. Idziemy do Visitor Center, kupujemy bilety, a ponieważ jest wczesne popołudnie, przed zwiedzaniem decydujemy się na obiad. Później, nie spiesząc się zwiedzamy rezydencję, położoną obok niej plantację i rozległy, malowniczy park. Przy samym domu Prezydenta jest sporo turystów, ale w innych częściach Mount Vernon łatwo znaleźć odludne miejsca. Dom zwiedza się jedynie w zorganizowanych grupach z przewodnikiem i niestety, w jego wnętrzu nie można robić zdjęć. Sprzed rezydencji, położonej na wzgórzu roztacza się wspaniały widok na szeroko rozlaną wstęgę Potomaku i rozciągającą się po drugiej stronie rzeki dolinę. Po zwiedzeniu domu Washingtona oglądamy ogrody i zabudowania plantacji, idziemy też do położonej w parku krypty, w której znajdują się grobowce Prezydenta i jego żony Marthy. Później spacerujemy trochę po parku i po około 3 godzinach zwiedzania odjeżdżamy do stolicy Wirginii - Richmond, które było również stolicą Skonfederowanych Stanów Ameryki (CSA). Dojeżdżamy do miasta późnym popołudniem, jednak nie na tyle późno, by zrezygnować ze zwiedzania. Lokujemy się więc w hotelu i jedziemy pospacerować po centrum.