Podróż Wyspy Eolskie 8, Vulcano - Schodząc z wulkanu



2012-06-17

Schodzę w poczuciu spełnienia marzenia. To co widziałam, wydaje się snem, choć ciężar siarki w płucach mówi mi, że to jawa...  Chce mi się jeść, pić, odpocząć, opowiedzieć co widziałam komukolwiek kogo spotkam. Ale tutaj nie ma z kim gadać. Mijają mnie ludzie, coraz więcej ludzi wchodzi na górę – jest już wpół do dwunastej. Większość z nich nawet nie odpowiada na pozdrowienie. Są zgrzani, a ja patrzę na nich z lekkim politowaniem – trzeba było tu przyjść raniutko!

Na ławeczce dwieście metrów niżej odpoczywam. Piję, zjadam prawie cały prowiant, chłodzę się cieniem. Widzę ludzi, którzy schodzą, a których przed chwilą widziałam jak wchodzili na górę. No tak, weszli, rzucili okiem i zaliczyli... Ja spędziłam na górze dwie i pół godziny...

Dalej schodzę już szybko. Na ławeczce przy drogowskazie „400 m do krateru” siedzi młoda zziajana Japonka. Pyta mnie – czy to połowa drogi? – Właściwie, tak! odpowiadam, choć wiem, że to jeszcze nie połowa. Schodzę w dół, czyszczę buty, i po chwili widzę ją już na dole...

Schodzę do portu. Jest okropnie gorąco. Minęłam po drodze mnóstwo ludzi, idących do krateru. Sporo kobiet w kostiumach kąpielowych, w sandałkach, w klapeczkach. E tam, niech robią co chcą.

  • Czas na zachwycanie się widokami
  • Jedni wchodzą, inni schodzą
  • Miasteczko w dole, zejście z krateru
  • Skały na górze i miasteczko na dole
  • Pierwszy etap schodzenia
  • Porto di Levante
  • Lipari, stamtąd robiłam zdjęcie na Vulcano
  • Miasteczko
  • Monte Lentia
  • Zejście
  • Schodząc
  • Zaczyna się roślinność
  • Coraz niżej
  • W dole widać stado kóz przy drodze
  • Schodząc żlebem
  • Trasa po żlebie
  • Roślinność
  • I już na dole
  • Znów patrzę na wulkan z drogi
  • Tam byłam...
  • Sąsiednie wzniesienia