Została nam jeszcze chwila więc nie wypadało ominąć przylądka Cap Corse. Niestety nie byliśmy jednymi chętnymi, którzy jechali w tamtą stronę i po wyjeździe z Bastii stanęliśmy w korku. Zniechęceni zatrzymaliśmy się na najbliższym campingu. Pochodziliśmy trochę po miasteczku Erbalunga. Ładne miasteczko rozłożone na cyplu z małym portem. Chwila na spokojna kawę pod platanem z widokiem na morze i czas na nas. Następnego dnia rano skoro świt stawiamy się na prom i płyniemy z powrotem na stały ląd.
Podróż Korsyka 2009 cz. III - Erbalunga - Cap Corse
2011-10-21