W czwartek rano, w szóstym dniu naszego pobytu, spadł deszcz. O zgrozo! Zarówno moja siosta, jak i mój mąż, przywitali go z radością. Ich poranny komentarz brzmiał: "Skoro pada, to nie musimy dziś nigdzie jechać?" - no sami powiedzcie - jak tak można? ;) Siostrze odpuściłam, ale szanowny małżonek musiał się ze mną przespacerować na starówkę.