W drugiej części dnia odwiedzałyśmy zatoczki - po kolei - Cala Galera, Cala Madonna, Cala Croce. W Cala Madonna rozpoczęłyśmy polowanie na zachody słońca. Słońce zachodziło w chmurach i widowisko okazało się bardzo piękne...
Potem pojechałyśmy do miasta (to znaczy, nie wjechałam, o nie, ale zostawiłyśmy samochód przed miasteczkiem i poszłyśmy te dwa kroki piechotą). Połaziłyśmy a potem poszłyśmy do pizzerii Regina del Mare. Pizza była doskonała, choć stanowczo za duża. Chciałyśmy pizzę na spółkę, kelner zaproponował dwie małe. I to był błąd, bo raz, że te małe to były dla nas stanowczo za wielkie, a dwa, potem się okazało, że małe kosztowały prawie tyle co duże... Kolejna nauczka.
Ale pizze były boskie, a moja - ach! W pizzerii po raz drugi spotkałam Loredanę... Więcej na ten temat pod naszym wspólnym zdjęciem...