To było jak uderzenie młotem do wbijania mostowych pali! Widoki, które otoczyły nas w czasie przejazdu przez Fogarasze, powaliły na kolana. Nawet więcej - rzuciły na ziemię. Od chłonięcia piękna krajobrazu bolały oczy, a jednocześnie jak w narkotycznym głodzie chciało się więcej i więcej.
Nawet korki na trasie, zwłaszcza w okolicy zapory oraz w tunelu pod przełęczą, nie powstrzymywały od ochów i achów. Góry te warte są poświęcenia co najmniej kilku dni swobodnych wędrówek, bez uwiązania do szosy i metalowego pudełka na kołach. Jechaliśmy najwolniej jak się da, co chwilę przystając, bo każdy kolejny widok okazywał się piękniejszy od poprzedniego.
Tutaj też przekonaliśmy się, co jest narodowym sportem Rumunów. Wystarczy cieplejszy weekend, całe rodziny pakują się z prowiantem do samochodów i pędzą grillować! Na polanach, poboczach dróg, wszędzie gdzie tylko można rozstawić stolik bądź rozłożyć koc. Niestety w bardzo wielu przypadkach zostają widoczne ślady biesiadowania w postaci śmieci :(