Po energetyzującej Barcelonie, przyszedł czas na Walencje. Aż trudno uwierzyć, że miasto to jest w cieniu Barcelony, piękna architektura, mnóstwo kawiarnii, restauracji… Idealne miejsce na weekend.
A jak przebiegła sama jazda… no cóż, słońce grzeje nieźle, ale bryza znad morza ochładza powietrze. Dzisiaj ukąsiła mnie dwa razy pszczoła w szyje, dobrze, że z boku, a nie centralnie… właśnie uświadomiłam sobie, że była bym w niezłych opałach, gdyby tak się stało. Dlatego od dzisiaj postanowiłam obwijać szczelnie szyje szalem, nawet kosztem kilku dodatkowych kropel potu… Jutro ruszam dalej w stronę Cartageny.
News dzięki Samsung.