Naszą podróż po okolicznych wioskach wymógł przeciągający się strajk na stacjach benzynowych. Jak nie można było daleko, to postanowiliśmy poznać z detalami najbliższą okolicę. Zaczęliśmy od zapoznania się z tajnikami wyrobu oliwy i produktów z oliwką w logu. Najbliżej nas, w miejscowości Vrisses mieściła się rodzinna fabryka oliwy i muzeum jak to dawniej bywało. Można zajrzeć do starszej części i do najnowszej lśniącej blachą nierdzewną. Popróbowaliśmy też miejscowych specjałów. Wiedząc jak to się robi teraz, ruszyliśmy drogą przez liczne gaje oliwne w poszukiwaniu XVIII śladów takiej działalności. Niedaleko wioski Vamos znajduje się Karydi Monastyr na terenie którego wyrabiano oliwę. Odnajdujemy dwanaście łuków symbolizujących dwunastu apostołów zamieszczonych nad miejscem, w którym kamienne żarna wyciskały drogocenną oliwę.
Słuchaj, kiedyś przechodziłem przez wioskę. Jakiś dziewięćdziesięcioletni dziadunio sadził drzewo migdałowe. „Hej, dziadku! – wołam. – Sadzisz drzewo migdałowe?” A on, zgarbiony, odwrócił się i powiedział: „Tak, mój synu, ja postępuję tak, jakbym nigdy nie miał umrzeć!” „A ja – odparłem – postępuję tak, jakbym miał umrzeć w każdej chwili”. Kto z nas dwóch miał rację...?
90 lat to piękny wiek. Taki wiek i skuteczny marketing w malutkiej wiosce, to dopiero coś. Kalamitsi Alexandrou to na pierwszy rzut oka zupełnie uśpiona wioska. Gdy wjechaliśmy na rynek zaskoczył nas widok butelek z wodą zawieszony na drzewie. Natychmiast zachciało nam się pić. Pod drzewami stały krzesełka i stoliki, czego chcieć więcej? Pan Barbas Spiros prowadzi tam swoją kawiarenkę. Dostaliśmy kawę, zimne napoje i domowej roboty rakiję. Pomnik na rynku wzbudził nasze podejrzenia, że należał do dziadka „naszego” Spirosa. Nagle w pobliskim kościele o 18.00 godz. rozpoczął się codzienny koncert dzwonów. Dźwięk roznosił się wspaniale z wysokiej dzwonnicy. Zwyczajna wioska, bez masy turystów, zatrzymany czas ….