Może zaczne od odpowiedzi na pytanie "Dlaczego Birma ?". Kraj rządzony od 50 lat przez bezwzględną juntę wojskową, niemający nic wspólnego z demokracją , w rankingach krajów świata zawsze w okolicach końca listy czy to pod względem skali korupcji czy rozwoju gospodarczego. Jednocześnie przez swoje zapóźnienie rozwojowe i przez długi czas całkowite zamknięcie na świat , kraj ten zachował klimat azji sprzed wielu lat . I to zdecydowało . Zobaczyć Azję sprzed kilkudziesięciu lat ( i starszą ).
Nawet teraz w stolicy kraju Rangunie większość samochodów ma ponad 30 lat ( nowszymi jeżdżą ludzie powiązani z władzą i wyżsi rangą wojskowi), przez co już pierwsze wrażenie przenosin w czasie jest uderzające. A jeśli ktoś pamięta specyficzny smród spalin z czasów PRL w polskich miastach to dozna deja vu . Nikt tu nawet nie wie co to jest katalizator. Natężenie smogu jest tak duże ,że już po pół godzinie bardziej wrażliwe osoby cierpią na pieczenia gardła ( po całym dniu zawroty głowy czy mdłości , zwłaszcza po kilkugodzinnej jeździe na pace pick-upa to częstsze zjawisko niż rzadsze ) dlatego zdecydowanie odradzam spędzanie cennego czasu w Rangun i Mandalay . Po jednym dniu na każde wystarczy.
Dostać się do Birmy można tylko drogą lotniczą , granice lądowe są zamknięte. Wojsko pewnie nie bardzo chce żeby się turyści tam kręcili bo przemyt opium jest gigantyczny ( rząd birmański czerpie z tego pieniądze na utrzymanie armii ,80 % budżetu państwa idzie na wojsko) Pólnocno-wschodnia częśc kraju to część osławionego "złotego trójkąta" .
Do Birmy można dostać się drogą lotniczą z Bangkoku ,lata tam tani przewoźnik Air Asia.
Wymiana waluty stanowi tu taki sam problem jak u nas w czasach PRL . Oficjalny kurs jest zaniżony 3-krotnie dlatego trzeba korzystać z czarnego rynku . Nie ma tu żadnych bankomatów więc tylko dolary do wymiany i to takie jak prosto z drukarni. Po wypytaniu lokalnych o cinkciarzy ( lub jeśli się trafi jakiegoś białego turysty ktróry już jest po wymianie ) trzeba starać się wymienić u sklepikarzy lub rzemieślników , nie na ulicy czy bazarze bo można trafić na nieciekawe towarzystwo i stracić kase na początku wyjazdu. Ja taką gorącą sytuację miałem ale wybrnąłem szczęśliwie :)
Birma jest niestety sporo droższa niż sąsiednia ,cywilizowana i dużo bardziej rozwinięta gospodarczo Tajlandia . Transport jest drogi , ceny rządowe dla turystów są ustanawiane wysoko bo to też zasila budżet armii.
Pomimo wielu trudności związanych z tym ,że nie jest to "normalny"kraj to można czuć się w nim bezpiecznie . Kultura buddyjska i jej spokój głęboko zakorzeniony w ludności powoduje ,że ludzie są przyjaźni i mili zwłaszcza na prowincji ( no może poza zepsutymi taksówkarzami którzy na całym świecie są tacy sami i chcą wyskubać jak najwięcej od turystów :) Nawet takie dziwne praktyki jak wypędzanie wszystkich podróżnych z nocnego autobusu na wojskowych bramkach trzy razy w ciągu nocy staje się raczej ciekawym życiowym doświadczeniem niż tym które wzbuca strach . Przynajmniej od paru lat kiedy junta wojskowa otwiera kraj na turystów aby zdobywać cenne dewizy, bo trzeba przypomnieć ,że jeszcze parę lat temu turyści nie byli mile widziani w tym kraju,a zwykła rozmowa z mieszkańcem tego kraju mogła się dla niego skończyć zsyłką do obozu pracy jeśli powiedział zbyt wiele.
Trzeba mieć też świadomość ,że ludzie tutaj nadal trafiają do takich obozów pracy , że te bramki nie przeszkadzają turystom ,ale dla lokalnych mieszkańców są to prawdziwe wewnętrzne granice bo ludzie nie mają prawa bez zgody władz poruszać się po własnym kraju i ,że za polityczną krytykę władz trafiają na wiele lat do więzienia , więc na polityczne tematy lepiej rozmawiać tylko jak się jest sam na sam jeśli ktoś się odważy na taką rozmowę .
Większość kraju jest niedostępna dla turystów, można się poruszać po środkowej części kraju, państwa które wielkością jest dwa razy większe od Polski.
Reasumując Birma jest krajem dość wymagającym , ale osoby które lubią wyzwania i nie przedkładają wygody nad przygodę na pewno zostaną wynagrodzeni obcowaniem z ciekawymi ludźmi , pięknymi krajobrazami ,widokiem (dosłownie) tysięcy świątyń mających kilkaset lat i zrobieniem paru fotek świata który zatrzymał się w czasie dawno temu.
Wspaniałe świątynie, ślady pradawnych cywilizacji, klimat oraz przyjaźnie nastawieni, gościnni ludzie, to największe atrakcje tego kraju.
Jeśli jednak ktoś lubi powylegiwać się pod palmami i poimprezować w knajpach to lepiej niech wybierze pobliską Tajlandię :) Birma jest dla backpackerowców ;)