Ostatni dzień przed wylotem spędziłem na poszukiwaniu ciekawych tematów dla fotografa. Jadąc autostradą zaciekawiła mnie Czerwona Góra (Montaña Roja). A jak się okazało bliżej raj dla miłośników sportów wodnych. Kilka godzin zaowocowało całą masą zdjęć. Po kiterach i surferach, odwiedziłem pobliską plażę, gdzie młodzi chłopcy próbowali pływać bez wiatru wykorzystując wysokie w tym miejscu fale.
No i byłoby więcej jeszcze interesujących zdjęć, ale zważywszy na nasze rozmowy kolumberowe stwierdziłem, że nie wypada pstrykać opalających się golasów na plaży nudystów tuż pod stokiem Czerwonej Góry :)