Na Eger, miasteczko słynne z bohaterskiej obrony przed Turkami, a nade wszystko z wina "bycza krew" (egri bikaver). Legenda mówi, że kiedy w czasie wielotygodniowego oblężenia skończyły się zapasy wody, dowódca kazał otworzyć dla obrońców pełne wina zamkowe piwnice. Turcy byli przekonani, że Węgrzy piją byczą krew, dlatego są niepokonani. Jako, że czasu było mało, poszliśmy zwiedzić tylko zamek, do którego wiodą ciasne, brukowane uliczki. Miasto jest przyjemne, ale brak mu atmosfery, dlatego do najpiękniejszego na Węgrzech pretendować nie może. Wejście na zamek 600/300Ft, dodatkowo płatna (450/300Ft) ekspozycja "figur woskowych" (nie warto, nawet dzieci nie zainteresowały).
Jako, że później Turcy zdobyli jednak Eger, ciekawym zabytkiem miasteczka jest pozostały po nich minaret, określany w literaturze jako najbardziej na północ wysunięty w Europie (choć w Kamieńcu Podolskim też jest XVII-w. minaret, a to dużo bardziej na północ).