To miał być ostatni nocleg na Sycylii. Półwysep Milazzo został wybrany patrząc na mapę - bo taki fajny "dzyndzel". Znaleźliśmy zupełnie pusty camping, do końca pobytu nie mieliśmy pewności czy jest czynny. Sycylia żegnała nas burzową pogodą, ulewami i wzburzonym morzem. W planach mieliśmy jeszcze rejs na wyspy Eolskie (Liparyjskie) ze słynnym Stromboli. Niestety ze względu na pogodę, zwłaszcza gęstą mgłę zrezygnowaliśmy z tej atrakcji. Budżet był już mocno nadwątlony i było ryzyko, że oprócz choroby morskiej niewiele zostanie nam w pamięci. Z żalem, ponownie pokonywaliśmy Cieśninę Messyńską powtarzając sobie w duchu - 2 tygodnie to tak krótko!