Wjeżdżajac do Rumunii nie sposób nie pamietać o legendzie.
Nie sposób też podczas takiej wyprawy nie trafić choć raz na miejsce 'znane z Drakuli'.
Trafiliśmy więc do 'obowiązkowego' miasteczka Bran, w którym to stoi zamek, w którym to ponoć pomieszkiwał ów hrabia. Grunt to odpowiednie wypromowanie miasta:)
Do zamku oczywiście nie pchaliśmy się, skusiliśmy się za to na bardziej 'lajtową' wersję: przejście korytarzami, gdzie co i rusz ktoś próbował nas wystraszyć. Próbował. Coś, jak nasz "Pałac Strachów" w chorzowskim Wesołym Miasteczku. Jeśli ktoś nie jest zahartowany strachem i mało mu trzeba, aby zostać wystraszonym - polecamy. Ale tylko wtedy;)
Przeszliśmy się między straganami oferującymi wszelkie mozliwe pamiątki Transylwanii i uciekliśmy z tego tłumu.
W pobliżu zamku mnóstwo płatnych parkingów, najmniejszy placyk wykorzystywany jest w ten sposób. Warto stanąć kawałek przed centrum i zrobić sobie spacer.
Nie sposób też podczas takiej wyprawy nie trafić choć raz na miejsce 'znane z Drakuli'.
Trafiliśmy więc do 'obowiązkowego' miasteczka Bran, w którym to stoi zamek, w którym to ponoć pomieszkiwał ów hrabia. Grunt to odpowiednie wypromowanie miasta:)
Do zamku oczywiście nie pchaliśmy się, skusiliśmy się za to na bardziej 'lajtową' wersję: przejście korytarzami, gdzie co i rusz ktoś próbował nas wystraszyć. Próbował. Coś, jak nasz "Pałac Strachów" w chorzowskim Wesołym Miasteczku. Jeśli ktoś nie jest zahartowany strachem i mało mu trzeba, aby zostać wystraszonym - polecamy. Ale tylko wtedy;)
Przeszliśmy się między straganami oferującymi wszelkie mozliwe pamiątki Transylwanii i uciekliśmy z tego tłumu.
W pobliżu zamku mnóstwo płatnych parkingów, najmniejszy placyk wykorzystywany jest w ten sposób. Warto stanąć kawałek przed centrum i zrobić sobie spacer.