Burano. Maleńka wysepka, która wygląda jakby nie mogła istnieć naprawdę, jakby była tylko scenografią albo ilustracją do bajki o liliputach. Rybacka wioska-miasteczko zabudowana malutkimi bajecznie kolorowymi domkami jak z klocków, ustawionymi wzdłuż brzegów wąskich kanałów spiętych miniaturowymi mostkami. Ściany domków nachylają się leciutko ku sobie, a jedyna wieża, dzwonnica przy kościele św. Marcina, jest niebezpiecznie przechylona. Wszystko jest tu kieszonkowe i kolorowe.
Kiedy nie ma na uliczkach turystów, którzy codziennie przypływają promem z Wenecji, miasteczko jest pewnie ciche i puste. O tym, że nie jest jedynie atrakcja dla turystów, atrapą, świadczy zupełnie nowe osiedle zbudowane w stylu bardzo zręcznie nawiązujacym do stylu tradycyjnej zabudowy wysepki, nie będacym jednocześnie ani kopią ani pastiszem. Na dziedzińcu miejscowej szkoły biegały liczne dzieciaki. Też zresztą różnokolowe...