Podróż Prowansja - piękne wsie i szlachetne trunki - Odkrywanie Prowansji



Krajobraz pełen skrajności, ze zmiennymi kolejami historii i światłem, które fascynowało malarzy we wszystkich stuleciach.

 Migoczące światło na szarych skałach, pola słoneczników lub lśniące fioletowo krzaczki lawendy, stoki zanurzone w delikatnej zieleni winorośli, stare wioski, ruiny zamczysk na skałach: kiedy na drogowskazach pojawiają się pierwsze nazwy prowansalskich miast w rodzaju Orange, Avignon, Arles czy Aix-en-Provence, w powietrzu zaczyna pachnieć ziołami, rozmarynem, lawendą i tymiankiem, a delikatny wiatr zawiewa od strony Morza Śródziemnego.

Podróżujący wszędzie natrafią na ślady ludów, które przywędrowały z północy, ze wschodu czy południa i zasiedliły wybrzeże. Przed Rzymianami, którzy nadali tym terenom swoją nazwę (Provincia Gallia Narbonensis), pojawili się tu Grecy i założyli przed ponad 2600 laty najstarsze miasto Francji: Marsylię. W czasie wędrówki ludów pojawili się Germanie, później z Półwyspu Iberyjskiego z południowego zachodu oraz przez Morze Śródziemne z Afryki Północnej Arabowie. I wszyscy oni pozostawili swoje ślady.

Charakterystyczna dla prowansalskiego krajobrazu jest jego nieskończona różnorodność i panujące w nim skrajności. Jak dzień z nocą kontrastują poszarpane krawędzie skalnej grupy Calanques z zielonymi sosnami pod błękitem nieba między Marsylią a Cassis oraz szeroka bagienna nizina Camargue z czarnymi bykami, różowymi stadami flamingów nad słonowodnymi jeziorami i białymi końmi. Jak dzień z nocą kontrastują też żyzne doliny nad brzegami rzek Durance i Rodanu, wciśniętych dziś w gorset śluz, zaporowych jezior i kanałów, i suche wyżyny na czele z Maquis - plątanina łąk, wiecznie zielonych dębów, ostów i ziół, jak tymianek czy rozmaryn, porastających cienki pas piasku ponad skalistym gruntem. Prowansalską przyrodę tworzą same skrajności; przeciętność tu nie występuje.

Francuski poeta Frédéric Mistral nazwał niegdyś Prowansję »imperium słońca«. Wprawdzie zimny północny wiatr o tej samej nazwie nawet w środku lata potrafi obniżyć temperaturę w ciągu kilku godzin o dziesięć stopni, wpędzając drżących z chłodu ludzi z placów i tarasów do domów. Ale gdy wiatr się już uspokoi, niebo znów staje się głęboko błękitne, a słońce nagrzewa powietrze równie szybko, jak szybko mistral zdołał je uprzednio oziębić. Mimozy i drzewa migdałowe kwitną tu często już na początku lutego. A uodpornieni turyści z północy jeszcze na początku listopada zażywają kąpieli w Morzu Śródziemnym przy temperaturach od 16 do 18 stopni. Lato przynosi suche upały przy średnich temperaturach 26 do 28 stopni. Najlepszym czasem na podróż są miesiące maj-czerwiec i wrzesień-październik.

Prowansja nadal jest w swojej głębi krainą spokojną. Mieszkańcy wiosek i małych miast, w których ostatnie lokale zamykają na długo przed północą, nie są też ludźmi głośnymi, hałaśliwymi i poszukującymi zabawy jak ci z wybrzeża. Dopiero po ruchu panującym na ich targach i licznych imprezach ludowych przybysze mogą poznać, że i oni posiadają południowy temperament. Wrażenie zamkniętych w sobie i chwilami nieobecnych sprawiają natomiast mieszkańcy gór.

Przyczyny także i tu upatrywać należy w tym, że Prowansja przez wieki była terenem przemarszów obcych zdobywców. Tu toczyły się krwawe wojny, tu prześladowano ludzi z powodu ich wiary czy światopoglądu. Chłopi i pasterze uciekali w góry, znajdowali schronienie w prehistorycznych jaskiniach, niedostępnych zamkach i wykutych w skale wioskach.

Teren, który dziś nazywamy Prowansją, sięga poza wyznaczone granice regionu i departamentów. O jej rzeczywiste granice wciąż toczą się spory. Prowansja właściwa należy do jednego z 22 francuskich regionów, noszącego nazwę Provence-Alpes-Côte d'Azur, w niezbyt ładnym skrócie »PACA«, mającego centrum administracyjne w Marsylii. Należy do niego serce Prowansji, czyli trzy departamenty - Alpes-de-Haute-Provence, Vaucluse i Bouches-du-Rhône. Niniejszy przewodnik z trzech stron sięga jednak dalej poza te granice: na północy do terenów Drôme, a więc do regionu Rhône-Alpes, na wschodzie do departamentu Var i na zachodzie, przekraczając Rodan, do departamentów Gard ze stolicą w Nîmes oraz Ardèche ze spektakularnymi wąwozami rzeki Ardèche.

Szczególnie w Nîmes, ale także w Arles czy Vaison-la-Romaine podróżni spacerują wsród zachowanych pozostałości liczącej tysiące lat historii, wśród rzymskich teatrów i cmentarzysk, średniowiecznych zamczysk i warowni, klasztorów i katedr. Chyba żaden inny region Europy nie skupia na tak niewielkim terenie tylu reliktów kultury ze wszystkich epok.

»Imperium słońca« przyciągało także wielkich malarzy XIX i XX wieku, od Paula Cézanne’a i Augusta Renoira po Vincenta van Gogha i Pabla Picassa. Wielu z nich nie było rodowitymi Prowansalczykami, niektórzy, jak van Gogh czy Picasso, nie byli nawet Francuzami. Ale większość artystów, których obrazy wiszą dziś w muzeach całego świata, przybywali tutaj, by ten w całej dosłowności malowniczy pejzaż z jego niesamowitym światłem uwieczniać na płótnie.

Wielka spuścizna kulturalna pozostawiła, jak się wydaje, swoje piętno i na naszych współczesnych. Po mistrzowsku potrafią oni, na przykład w Arles, Avignonie, Aix-en-Provence, Grignan czy La Roque-d'Anthéron, włączyć antyczne teatry, Pałac Papieski, zamki, parki i kościoły z imprezami muzycznymi i teatralnymi do aktualnego życia kulturalnego. Odbywające się każdego lata festiwale przynoszą regionowi rozgłos sięgający daleko poza granice Francji.

To pewnie stanowi jedną z przyczyn, dla których w Prowansji osiadło tylu artystów i rękodzielników. Magiczną moc przyciągającą prowansalskiego pejzażu opisał już niemiecki malarz Werner Lichtner-Aix słowami aktualnymi do dziś: »Nigdzie indziej nie znalazłem połączenia tylu kolorów, światła i piękna co tutaj.« Tę magię odczuwają ciągle na nowo także turyści – kiedy tylko zechcą się na niej skupić.

  • Kolorowe domki w prowansalskiej wiosce
  • pola lawendy