Z Bangkoku przylecieliśmy na Bali. Spędziliśmy tutaj pięć wakacyjnych, urlopowych, letnich dni. Przyznam się jednak, że ta indonezyjska wyspa tchu w piersi mi nie zaparła. Naczytałam się, a przede wszystkim naoglądałam Waszych zdjęć z tej "rajskiej wyspy" i spodziewałam się większego zachwytu, motyli w brzuchu i niesamowitych wrażeń...Było fajnie i przyjemnie, ale na moje większe plusy zasłużyły oddalone o 3h speedboatem od Bali trzy przeurocze wysepki Gili. Na Bali wzruszyły mnie wszechobecne makaki, klfiy w Uluvatu, tarasy ryżowe w okolicach Ubud i Purah Besakih. Na Gili Islands odnalazlam ciszę i spokój i przepiękne bezludne plaże.