Podróż Ten niesamowity Meksyk! - Mexico City




Pomysł na miejsce docelowe kolejnej wakacyjnej podróży zabłysnął w naszych głowach jeszcze na Madagaskarze. Przewodniki po planowanych miejscach tradycyjnie kupiliśmy sobie w ramach prezentow gwiadkowych. Później pomysł odbycia podróży do Nowej Gwinei to upadał, to odżywał w nowej wersji, aż wreszcie upadł ostatecznie a gwoździem do trumny było kupienie biletu lotniczego na 40 dni do... Meksyku. 

Na lotnisku w Mexico City poczuliśmy coś na kształt deja vu - wszak byliśmy tu 8 lat wcześniej. Kupujemy więc po staremu bilet na taksówkę i jedziemy do centrum do hotelu. Tym razem Mariola znalazła na internecie ciekawą alternatywę – najstarszy hotel w mieście, Hotel Genove w samym sercu Zona Rosa i to za bardzo przystępną cene. Zatrzymujemy się tu na 4 noce aby się dobrze zaaklimatyzować, jakby nie było była stolica Azteków leży na wysokości 2200 metrów nad poziomem morza. 

Rano po śniadaniu wychodzimy na miasto. Spacerujemy po Zona Rosa i wracają wspomnienia sprzed 8 lat. Wydaje się nam, że miasto zmieniło się na korzyść przez ten czas. Na Paseo de la Reforma pojawiło się dziesiątki ciekawych rzeźb. Wśród nich jest mnóstwo artystycznych ławek, każda stanowi inne dzieło. Ładna pogoda i relaksująca atmosfera sprzyja spacerowi. Dochodzimy aż do Zocalo, duży odcinek idąc przez stary Park Alameda. Przy jednym z narożników wielkiego placu jest hotel Holiday Inn, który ma na ostatnim piętrze taras, z ktorego jest piękny widok na Katedrę i cały „rynek” – wspaniałe miejsce na lunch!! Po lunchu kręcimy się jeszcze trochę w wokół Zocalo, po czym łapiemy taksówkę i wracamy do hotelu. Taksówkarz  nie może znaleźć naszego hotelu i w końcu dojeżdżamy na miejsce robiąc coraz ciaśniejsze pętle. Liczy nam połowe tego co na liczniku, bo twierdzi, ze to jego wina. 

 Tak a propos taksówek, to zawsze nas zastanawiało, że taksówkarze w stolicy nie orientują się jak jechac. W końcu zawsze mieli łatwy kurs po śródmieściu a rzadko kiedy trafiali pod wskazany adres bez kłopotów i naszej pomocy. Opłaty tez były różne i choć domyślaliśmy się, że było to zwykle jakieś oszustwo, to nigdy nie zorientowalismy się o co dokładnie chodziło. Raz taksowkarz miał nas zawieść z Zocalo pod sklep z wyrobami „cepeliowskimi” na Paseo de la Reforma. Nie miał licznika, bo jak nam tlumaczył, ktoś mu ukradł minionej nocy. Gdy nas dowiózł na miejsce zaproponował 50 peso, ale moją kontrpropozycję 30 peso przyjął bez wahania...

Mexico City jest jedną z 10 największych metropolii na swiecie i czuje się to na każdym kroku. Chodząc po miescie odkrywamy stale jego nowe uroki. Piękna nowoczesna architektura miesza sie ze starą kolonialną zabudową. Wielkie i szerokie aleje przplatane są parkami, w których można znaleźć ciszę i miejsce do relaksu. Jednego dnia idąc spacerkiem aleją wytyczoną rzędem starych drzew dotarlismy do Muzeum Antropologicznego. W parku przed muzem jest wysoki słup jakby zaraz mieli się na niego wspiac voladores. I rzeczywiscie, patrzymy, a na słup wspinają się kolorowo ubrani ludzie, zupełnie jak w Papantla. Po występie podchodzimy do nich, a oni potwierdzają, że są z Papantla!! Gwoli krótkiego wyjasnienia, tradycja voladores pochodzi z północnego regionu dzisiejszego stanu Veracruz i wiąże się ze starym rytuałem Totonaków, którzy w ten sposób kierowali modlitwę do boga Xipe Totec by zesłał na ziemię deszcz. 

W okolicach muzem jest sporo młodzieży, chętnej by nawiązać rozmowę z cudzoziemcami po angielsku. Wszyscy ewidentnie zakladają, że każdy biały zna angielski, podobnie jak i w Indonezji. Tam też młodzi ludzie do nas podchodzili i pytali czy mogą z nami przeprowadzic krótka rozmowę po angielsku, tłumacząc, że takie dostali zadanie ze szkoły. Parę razy z wielkim zdziwieniem nam wyjawili, ze nie wszyscy biali mówią dobrze po angielsku, i jak to jest możliwe... O ile szkolna młodzież w Indonezji można było zawsze rozpoznać po nieskazitelnie czystych szkolnych mundurkach, to ci w Mexico City zawsze mieli jakiegos opiekuna ze szkoły, który w razie czego pomagał w tłumaczeniu. My jako starzy nauczyciele zawsze taką inicjatywę popieramy i chętnie parę „dydaktycznych” słów w takich okolicznosciach zamieniamy. W Mexico City opiekunka jednej z grup gdy się dowiedziala, ze jestesmy z Polski, wyglosiła nam takie płomienne kazanie o Papieżu i Polsce, że Mariola aż miała łzy w oczach.

W czwartek wstąpilismy do biura Hertza aby załatwić samochód na podróż. Uznalismy, że cena jest własciwa, więc od razu zamowilismy sobie pojazd. Co prawda potrzebowalismy go dopiero na sobotę, ale panienka chcąc się go już pewnie pozbyć z garażu dała nam dwa dodatkowe dni gratis. 

  • Mexico City
  • Katedra w Mexico City
  • Mexico City
  • Mexico City
  • Mexico City
  • Mexico City
  • Mexico City
  • Mexico City
  • Nasza trasa