Podróż Wyspa we wtorki i piątki nieczynna - "Wyspa we wtorki i piątki nieczynna"



Dwutygodniowy urlop postanowiliśmy spędzić w Szkocji. Coś nas jednak tknęło, żeby zahaczyć o Szetlandy i Orkady. To nie pierwszy raz kiedy "drobna" zmiana w planie podróży całkiem go rozwaliła i poskutkowała trochę mniej banalnym wyjazdem :-) Wyruszyliśmy więc na północ by zapolować na puffiny.


Dzięki połączeniu popołudniowych korków na drogach Aberdeen oraz fatalnemu oznakowaniu dojazdu ledwie zdążyliśmy na prom. Czekał nas 14-godzinny rejs więc nie skąpiliśmy na wynajęciu kabiny. Zresztą po kilku dniach podróżowania po Szkocji wprost marzyliśmy o prysznicu.


Lerwick - główne miasto Wysp Szetlandzkich - przywitało nas chłodnym, wietrznym porankiem... i pluskającą się foczką. Czekając na otwarcie informacji turystycznej powłóczyliśmy się trochę głównym deptakiem handlowym. Jak się później przekonaliśmy, zlokalizowane są tam niemal wszystkie restauracje całego archipelagu! Można też zaopatrzyć się w pamiątki i różne słodkości, w tym lokalny przysmak "puffin poo" ("kupka maskonura").


Zwiedzanie Lerwick zostawiliśmy na sam koniec pobytu i po uzbieraniu słusznego pliku mapek i ulotek (w tym mapki z lokalizacją toalet publicznych i pryszniców) od razu uderzyliśmy na północny skrawek Szetlandów - do Hermaness na wyspie Unst. Dojazd autem zają nam niecałe 3 godziny (około 100km). Od parkingu trzeba jeszcze przejść się z pół godziny przez przez błotniste torfowisko, bacznie uważając na ataki wydrzyków wielkich. Zanim ujrzy się wielkie kolonie ptaków, najpierw je czuć, a potem słychać. Trawnik dość niespodziewanie potrafi się skończyć kilkudziesięciometrowym urwiskiem, ale podejść do krawędzi trzeba koniecznie, bo na półeczkach siedzą dziesiątki maskonurów! Można godzinami obserwować jak niezdarnie lądują w tłumie, albo drepczą z dziobem pełnym rybek do swoich piskląt w norkach. Byliśmy niesamowicie zaskoczeni, że nasz główny cel wyjazdu na Szetlandy został zrealizowany już pierwszego dnia pobytu! Trudno odwrócić uwagę od uroczych puffinków, ale głośniejszymi mieszkańcami tych klifów są potężne głuptaki pikujące do wody nawet z trzydziestu metrów. No i fulmary, które ochoczo popisywały się szybując na żaglu. Oprócz przeróżnych ptaków, klify są pełne pozbawionych lęku wysokości owiec i zajęcy.


Po południu bezskutecznie próbowaliśmy zlokalizować jakieś foki i wydry morskie. Przy okazji zostaliśmy zaatakowani przez rybitwy, broniące swoich całkiem wyrośniętych młodych. Na nocleg wybraliśmy opuszczoną bazę RAF-u na półwyspie Lambaness. Para Holendrów kręciła tam film o życiu zajączków, więc w świetle zachodzącego słońca odbyliśmy romantyczny spacer po ruinach stacji radiowych i składach amunicji, a w zacisznej zatoczce pluskały się foczki...


Kierując się do naszego następnego celu mijaliśmy Voe. Mieści się tam przepompownia ropy obsługująca najbogatsze złoże Europy i przynosząca ogromne dochody temu skromnemu archipelagowi. W pobliżu trafiliśmy na najbardziej na północ wysuniętą brytyjska Fish&Chipsownię, gdzie z rozkoszą wciągnęliśmy świeżutkiego łupacza.


Pierwszą noc na półwyspie Eshaness spędziliśmy na klifach w pobliży latarni morskiej. Przy standardowym wieczornym obchodzie z aparatem trafiłam na popisy dziesiątków maskonurów, którym szybowanie przy sztormowej pogodzie wyraźnie sprawiało przyjemność. Przelatywały tak blisko, że można było je niemal dotknąć! Co ciekawe następnego dnia popołudniu klify były niemal puste i wysłuchiwałam skargi turystów zawiedzionych brakiem puffinów na całych Szetlandach - a jak nie ma jak są! Ze względu na łatwy dojazd większość ludzi dociera wyłącznie w okolice owej latarni morskiej. Czerwono - czarne wulkaniczne tworzą tam niezwykle efektowne klify. Stanowią fragment stożka wulkanicznego i wyraźnie widać kolejne warstwy magmy, lawy, tufów i skał piroklastycznych. Warto poświęcić więcej czasu na obejście całego półwyspu Eshaness. Kilkunastokilometrowa trasa jest dość łatwa, więc można niespiesznie kontemplować przyrodę, a ambitniejsi mogą wybrać się na dwudniowy trekking w bardziej niedostępne rejony (pętelka to ok 50km, ale w razie poważniejszego załamania pogody trudno szybko się stamtąd wydostać). Charakterystyczm elementem tego wybrzeża są kamienne łuki, z najbardziej znanym "pijącym koniem" na Dore Holm. Udało sie nam tam trafić na bardzo ciekawskie foczki, które podpłyneły dość blisko brzegu - spojrzenie prosto w te wielkie oczy jest naprawdę wspaniałym doznaniem.


Wieczorem przeszliśmy się jeszcze na półwysep Hillswickness, gdzie już odważniej podroczyliśmy się z wydrzykiem (w celach fotograficznych oczywiście ;-). Udało mi się również ujrzeć tylną połowę wydry morskiej - niestety, pomimo wyczekiwania, przednia była nieśmiała. Zachodni kraniec półwyspu tworzą czerwone klify i strzeliste kolumny, ale najlepiej je widać z okolic kempingu, gdzie w świetle zachodzącego słońca wyglądają jak płomienie buchające wprost z błękitnego oceanu. ...


Z autem pełnym dosuszającego się prania pojechaliśmy na południowy kraniec Szetlandów. W Voe trafiliśmy na lokalny festyn agroturystyczny. Główną uwagę przykuwały urocze kucyki, ale oceniano tam również krowy, owce, kury, gęsi i wszelakie domowe zwierzątka. Dział gastronomiczny obejmował między innymi domowe wypieki, rabarbarowe wino, rzeźby z warzyw oraz ziemniaki, zarówno w kategorii surowe jak i gotowane (koniecznie cztery sztuki).


Aby dotrzeć na Sumburgh Head trzeba przejechać przez główne lotnisko archipelagu - i to dosłownie przecinając pas startowy! Na klifach gniazdują - a jakżeby inaczej - maskonury! Jest to ponoć najłatwiej dostępna ich kolonia, chociaż z auta jednak trzeba wysiąść ;-) Pomimo mżawki i bardzo silnego wiatru znowu obserwowanie tych maluchów strasznie nas wciągnęło, chociaż nie ograniczyliśmy się wyłącznie do spoglądania zza murka... Zerkaliśmy też dalej na horyzont w poszukiwaniu jakichś ssaków morskich, ale przy wzburzonym oceanie zauważylibyśmy jedynie wieloryba pukającego w obiekyw.


Na południu Mainland znajduje się Jarlshof, zaliczany do jednych z najważniejszych stanowisk archeologicznych Wielkiej Brytanii. Odkryty został przypadkowo, kiedy sto lat temu silny sztorm zdarł warstwę ziemi ukazując osadę zamieszkałą z przerwami przez cztery tysiące lat! Na ten historyczny przkładaniec składają się zarówno chatki z epoki kamienia, labirynty cylindrycznych domów z epoki żelaza, wikingowskie długie domy, jak i średniowieczna farma. Wisienką na torcie jest ruina skromnego siedemnastowiecznego zameczku Pierwszego Jarla Orkadów.


Koniecznie też trzeba wybrać się na niezamieszkałą wyspę Mousa. Dostać się tam można wyłącznie promem pływającym dwa razy dziennie (warto wcześniej upewnić się, czy pogoda pozwala na rejs). Znajduje się tam dość pokaźna kolonia fok, ale przede wszystkim niezwykły broch, czyli kamienna wieża o butelkowym kształcie. Tego typu obiekty budowano w Szkocji w epoce żelaza, ale ten na Mousie nie tylko zachował się w najlepszym stanie, ale jest również jednym z najwyższych (13m). Dostać się do niego można wyłącznie przez małe drzwi w grubych murach, co nie tylko chroniło wnętrze przed najeźdźcami, ale i ciężkimi warunkami pogodowymi. Pierwotnie przedzielały go stropy, a na kolejne piętra można się było dostać schodami biegnącymi między dwiema powłokami muru. Centralne miejsce zajmuje "serce", czyli palenisko, oraz kamienny zbiornik na wodę.


Na Szetlandach można również trafić na kilka muzeów. Główne mieści się oczywiście w Lerwick, gdzie można zapoznać się z losem wysp od czasu rozpadu Pangei po wybudowanie termianlu w Voe. Niezwykłe zagęszczenie muzeów znajduje się w okolicach Haroldswick na wyspie Unst - w dawnej szkole mieści się skromne Centrum Dziedzictwa (Unst Heritage Centre), a niedaleko jest ciekawe Unst Boat Haven... o ile interesują was łodzie rybackie. Nie liczcie jednak na zobaczenie orginalnej łodzi Wikingów. Na pobliskiej plaży rzeczywiście odkryto świetnie zachowany egzemplarz, lecz wrócił on na swoje miejsce w pokładach piasku, a przy drodze zbudowano replikę (połączoną z kolejnym mini-muzeum). Generalnie, jak na wyspę zamieszkałą co najmniej od 3400 r. p.n.e. nie ma tam zbyt wiele zabytków. Można jedynie mieć nadzieję, że wciaż kryją się pod pokładami torfu, a historie o dzieciach odkrywających złotą biżuterię tylko podsycają wyobraźnię.


Co jeszcze można robić na Szetlandach, oprócz oglądania kolejnych ptasich kolonii? Na plażowanie raczej się nie nastawiajcie, chociaż dzięki Prądowi Zatokowemu pogoda nie jest aż tak kiepska, jak można by oczekiwać. Można natomiast nurkować! Niestety moje doświadczenie w tej materii ogranicza się do zebrania z parkingu kompletnie wycieńczonego nurka. Nie bardzo miał siły na entuzjastyczne opowieści i "fajnie" musiało mi wystarczyć.

  • Lerwick, Szetlandy
  • Unst, Szetlandy
  • Hermaness, Szetlandy
  • Wydrzyk Wielki, Hermaness, Szetlandy
  • Maskonury, Hermaness, Szetlandy
  • Głuptak, Hermaness, Szetlandy
  • Fulmar, Hermaness, Szetlandy
  • Hermaness, Szetlandy
  • Maskonury, Hermaness, Szetlandy
  • Maskonur, Hermaness, Szetlandy
  • Maskonur, Hermaness, Szetlandy
  • Hermaness, Szetlandy
  • Rybitwa popielata, Szetlandy
  • Lambaness, Szetlandy
  • Lambaness, Szetlandy
  • Lambaness, Szetlandy
  • Lambaness, Szetlandy
  • Szetlandy
  • Szetlandy
  • Kościół Św. Olafa, Szetlandy
  • Szetlandy
  • Szetlandy
  • Ehaness, Szetlandy
  • Foka szara, Ehaness, Szetlandy
  • Ness of Hillswick, Szetlandy
  • Ness of Hillswick, Szetlandy
  • Ness of Hillswick, Szetlandy
  • Voe Show, Szetlandy
  • Voe Show, Szetlandy
  • Voe Show, Szetlandy
  • Maskonur na Sumburgh Head, Szetlandy
  • Fulmar, Sumburgh Head, Szetlandy
  • Maskonury, Sumburgh Head, Szetlandy
  • Maskonur, Sumburgh Head, Szetlandy
  • Jarlshof, Szetlandy
  • Szetlandy
  • Foka (chyba) pospolita, Szetlandy
  • Foki szare na wyspie Mousa, Szetlandy
  • Wydrzyk ostrosterny, a w tle broch, Mousa, Szetlandy
  • Wnętrze brochu na wyspie Mousa, Szetlandy
  • Tombolo na wysepkę St Ninian's, Szetlandy
  • Foka pospolita, wysepka St Ninian's, Szetlandy
  • Wydrzyk wielki, wysepka St Ninian's, Szetlandy
  • Tombolo na wysepkę St Ninian's, Szetlandy
  • Fulmar, wyspa Bressay,Szetlandy
  • Morze Północne widziane z klifów na Bressay, Szetlandy
  • Widok z klifów na Bressay, Szetlandy
  • Fulmar i fulmarątko, Bressay, Szetlandy