Wiele lat temu na Mazury jeździłam co miesiąc na tydzień od marca do października przez osiem lat. Te same miejsca, te same widoki, ci sami ludzie. Miałam tego serdecznie dość. Los zdecydował, że zostało mi to odebrane (wg powiedzenia: "Uważaj o co prosisz, bo może ci być to dane").
Przez 6 lat nie pojechałam do krainy jezior ani razu, chyba w obawie przed złymi wspomnieniami. Zeszłego roku byłam tam trzykrotnie. Mimo, że Mazury znam jak własną kieszeń, spojrzałam na nie nowymi oczami. Może spowodowane to było rozłąką, a może tym, że oprowadzałam po nich kogoś dla mnie ważnego...
Na Mazurach oczywiście najważniejsze są jeziora, a że kocham wodę pod każdą postacią, zaprezentuje kilka z tysiąca.