Podróż Koniec świata w środku Europy - Kilka dni nad leniwą rzeką



W XVIII wieku, za czasów Stanisława Poniatowskiego, królewski kartograf wyliczył z mozołem, że środek Europy znajduje się na rynku w Suchowoli, miejscowości położonej nieopodal dzisiejszego Biebrzańskiego Parku Narodowego. W XXI wieku dwójka nieustraszonych podróżników wybrała się, by eksplorować dziewicze tereny centrum Starego Kontynentu i odnalazła… koniec świata.

 

Biebrzański Park Narodowy, największy spośród polskich parków, ciągnie się wzdłuż leniwej rzeki. Rzece płynąć się nie chce, co oznacza, że w kajaku siedząc wiosłem machać trzeba, a czasem (gdy nie jest się mistrzem wiosła)  przeszorować po trzcinowym poboczu. Trzciny na pierwszym planie: po prawej, po lewej, i nierzadko z przodu. Ale czasem łąkę pełną bocianów, czapli parę, a w porywach, z daleka, orła bielika zobaczyć da się. Wsłuchujemy się w ciszę, chłoniemy tlen i zieleń. Namiot podróżuje w kajaku razem z nami, po drodze pola namiotowe co kilka kilometrów, najczęściej w postaci ogródka przy domu (ale i tak, ze względu na nieprzewidziane przeszkody w postaci zmęczenia Tusi- pierwszej nocy rozbiliśmy się na dziko).

 Drugiego dnia żeglugi zeszliśmy na ląd. Nie mówię suchy ląd, bo nie ten jest naszym celem lecz Czerwone Bagno, znane jako ostoja zwierzyny rozmaitej. Miejscowi, ludzie bardzo życzliwi i przyjaźni, kierowali nas w stronę owych Bagien. Wytłumaczyć drogę było jednak ciężkowato, nam pojąć również i tak, idąc na azymut, weszliśmy w grząskie łąki, gdzie woda, owszem chlupała w butach, ale Czerwonym Bagnem nie była. Nic to, bo w oddali ukazał się poruszający punkt, który najpierw miał być sarną, a potem zdał mi się być łosiem. Ale doszedłem do wniosku, że to moja łosiomania spowodowała łosiomorganę, a tak naprawdę było to zwierzę nieco mniej niespotykane (dla niektórych przynajmniej), a mianowicie koń. Cóż jednak koń miałby tak daleko od zagrody robić? Tak więc dwójka wytrawnych tropicieli zbliżała się do zwierza, który łosiem trącił coraz wyraźniej. Trawę skubał z zadowoleniem i pozwolił nam zbliżyć się na rzut (dobrze obciążonym) beretem. A potem stanęliśmy z bestią oko w oko. Przez długą chwilę mierzyła nas wzrokiem, wpatrywała się uporczywie. Po czym potruchtała z powrotem do swoich łosich spraw.

Tusia, której Wojtek zabronił się ruszać, żeby nie spłoszyć szanownego łosia, w czasie tej obserwacji zdążyła zapaść się po kolana w bagno. Kiedy zwierzak zniknął z pola widzenia powróciła na sobie należne miejsce w myślach Wojtka i ten raczył wyciągnąć ją z opresji. Niestety- bez butów. Były to nowe sandałki, więc z wielkim poświęceniem sięgnęła po nie oburącz. Tak to, opuszczając Łosiowe Bagno miała ręce i nogi umalowane całkiem na czarno, ale uśmiech na twarzy, bowiem nie dała Matce Naturze wydrzeć żadnej części garderoby.

 

Noc spędziliśmy w wiosce o nazwie niczym z polskich komedii – Kopytkowie. Zaczęło padać, więc zamiast namiotu poszukaliśmy suchego kąta w gospodzie „Na końcu świata”.

Z owego suchego kąta wystawiłem nos przed świtem. A nóż uda się podejrzeć dzikiego zwierza… Jednak na łąkach tylko bociany. Tylko gdzieś we wsi jakiś szaleniec włączył traktor o 4 rano. Ale warto było dotrzeć do końca wioski, gdzie kończyła się droga i tylko łąki wyłaniały się z mgieł.

 

Pozostawiwszy nasze kanoe na brzegu Leniwej Rzeki dotarliśmy do Osowca, skąd chcieliśmy się jeszcze tego samego dnia wydostać. Pani na informacji powiedziała, że żaden autobus już stamtąd nie jedzie i dodała: „tu trzeba mieć samochód, to jest koniec świata”.

 

  • Wiec bocianów
  • W locie
  • Krzyz przydrozny
  • Pole
  • Boze krowki
  • Czaple
  • Deszcz
  • Kabi kuszi kabi go
  • Kolejny wschod
  • Leniwa rzeka
  • Nadciaga burza
  • Pole
  • Poranek
  • Przed burza
  • Refleksja
  • Szary swit
  • Slonce i deszcz
  • Uciekaj stary
  • Via vitae
  • We mgle
  • Zielono szary
  • Rzesy losia
  • Miekkie pole
  • Zatoczka
  • Zielona rzeka
  • Mokro
  • Odbicie
  • Talerze
  • Kwiaty
  • Bociany
  • Konary
  • Nad woda
  • Slupy
  • Ważka
  • W wodzie
  • Bociek
  • Lodzie w wodzie
  • Blekit