Podróż Hawaje - Big Island - Dzień siódmy



2009-06-13

 

Właśnie minęły 3 dni przeznaczone na zwiedzanie Maui i nadszedł czas by przenieść się na następną wyspę. Czy 3 dni to wystarczający czas by poczuć klimat Maui?  Tak. Nie mam niedosytu. Danie główne w postaci Maui zostało skonsumowane, zostały jeszcze pewne przystawki, ale i tak główny posiłek był syty. :)

Wstajemy wcześnie rano i parę minut po godzinie 7 wsiadamy do samolotu linii Island Air kursującym na trasie Kahului - Hilo. Lot ma trwać około godziny. Lecimy na Big Island największą wyspę na Hawajach. Miłym zaskoczeniem jest to, że kapitanem samolotu jest kobieta. W związku z tym, że wystartowaliśmy  i wylądowaliśmy w miarę bezpiecznie, nie ma co narzekać, że trochę trzęsło i lądowanie było twarde.  Facetom  też nie zawsze wychodziło na początku :)

Wielka wyspa jest faktycznie wielka, poprzez fizyczne rozmiary, jaki i wielkie wydarzenia, których była świadkiem.  Warto tutaj dodać, że wyspa ta jest najmłodszą wyspą i ciągle jeszcze rośnie. Dzieję się tak za sprawą wulkanu Kilauea. W ogóle cała wyspa przepełniona jest wulkanami, jak nie aktywny wulkan Kilauea, to Mauna Kea najwyższa góra świata (o tym więcej w dniu ósmym), to w końcu piekielny obraz zastygłej lawy ciągnący się kilometrami w południowej części wyspy.

 Z historycznych wydarzeń wspomnę o śmierci kapitana Cooka na Big Island oraz o podboju wyspy a później całych Hawajów przez króla Kamehamehę Wielkiego.

Hilo

Po wylądowaniu i wynajęciu samochodu robimy mały objazd miasta.  Tego dnia poranek był słoneczny i co najważniejsze nie padało, niestety już niedługo przyjdzie nam doświadczyć tej smutnej prawdy, że Hilo jest najbardziej deszczowym miastem w Stanach. Dodatkowo miasto jest tak położone, że ciągle jest narażone na działanie dwóch żywiołów ognia i wody. Ogień wiadomo z pobliskiego wulkanu ,w 1984 lawa zatrzymała się dosłownie kilka kilometrów od miasta, woda zaś dokonała dwukrotnie zniszczeń miasta w 1946 i 1960 roku na skutek tsunami.

Pomimo tak 'schizofrenicznego' położenia do Hilo przylatuje jednak dużo turystów by "to feel the heat' aktywnego wulkanu, (nad wulkanem można przelecieć się helikopterem, w którym otwarte są drzwi, by lepiej 'poczuć ciepło') Niestety ciepła nie poczułem pomimo trzech prób, w których chciałem załapać się na lot helikopterem,  wszystkie loty odwołano z powodu deszczu. Nie wspominam więc Hilo miło.

Plusem zaś tej miejscowości jest to, że z racji owych ciągłych opadów uprawia się tam i eksportuje, storczyki, orchidee i kwiaty anturium. Każdego dnia w hotelu w którym mieszkaliśmy wystawiano świeżą porcję różnych kwiatów, które można było zabierać do pokoju. 

Akaka Falls

15 mil na północ od Hilo  znajduje się  wodospad Akaka.  Spada on z około 120 metrów i przyznam, że robi wrażenie.  Czego jak czego, ale po Hawajach można oczekiwać, że będą tu piękne wodospady i na szczęście są :)

Hawaii Volcanoes National Park

Po południu jedziemy zwiedzić największą atrakcję wyspy, Park Narodowy Hawajskich Wulkanów.

Każdy park narodowy w Stanach posiada biuro informacji turystycznej , w której możemy kupić pamiątki, otrzymać materiały lub zasięgnąć więcej informacji od  'park rangera'.  Muszę tutaj przyznać, że ludzie pracujący w takim centrum informacji, są naprawdę kompetentni i pomocni. Nie wiedziałem do końca czego mogę oczekiwać od parku nafaszerowanego wulkanami, lawami i gorącymi gazami.

Mam w końcu pod opieką 4 letniego dzieciaka i ciężarną małżonkę. Okazuję się, że i owszem są miejsca w których pobyt kobietom ciężarnym nie jest wskazany.

Zaopatrzeni w dokładną mapę wyruszamy w głąb parku. Już po paru milach jazdy spotykamy 'steam vents' czyli otwory z których wydostaje się gorąca para. Jest naprawdę gorąca, podstawiam rękę ale szybko muszę ją cofnąć. Zaczyna do nas powoli docierać, że my tu sobie spacerujemy a pod nami przewijają się masy lawy.

Kilka następnych mil i nasz pejzaż zmienia się drastycznie, nie ma już drzew, krzaków, gdzieniegdzie  wystają kępy traw, dookoła nas na wiele mil rozciągają się zwały zastygłej lawy.

Krajobraz piekielny, dominuje kolor czarny, czasami odcienie czerwonego i żółtego. Przeraża ogrom przestrzeni zalanej tą lawą. Wyobraźnia maluje obraz zniszczenia, wszystko bowiem co stało na drodze lawy zostało unicestwione.  Im dalej jednak wjeżdżamy i im bardziej pochłania nas ten krajobraz, zaczyna w nas rodzić się jakiś podziw, zaczynamy dostrzegać piękno.  Stajemy po drodze by podziwiać szczeliny i wąwozy powstałe w wyniku pęknięć lawy. Co jakiś czas stajemy przed kraterem wulkanu, po drodze jest ich kilka np. (Lua Manu Crater, Ko'oko'olau Crater, Puhimau Crater, Pauahi Crater).

Aż w końcu dojeżdżamy do miejsca, które najlepiej świadczy o tym gdzie się znajdujemy, jeszcze w oddali, ale już teraz dobrze widoczna chmura pary unosząca się przy zetknięciu lądu z oceanem. To właśnie tam trwa ogromna walka dwóch żywiołów wody i ognia. Jeszcze parę mil jedziemy w stronę oceanu, aż w końcu musimy stanąć, droga się kończy, ludzie parkują na poboczu drogi i pieszo podążają w stronę oceanu.  Ścieżka, no właśnie, niby jakieś oznaczenia ścieżki są w postaci, żółtych kartoników, ale i tak każdy idzie po lawie, upewniając się od czasu do czasu, czy przejście jest bezpieczne.

Po dojściu do oceanu, każdy przez parę minut przygląda się odległej o jakąś mile walce żywiołów.

Zdecydowanie można podejść bardzo blisko całego zjawiska, ale trzeba to dobrze zaplanować. Obowiązkowe dobre obuwie, zapas wody, płaszcz przeciwdeszczowy, dobry aparat i latarka.

Latarka potrzebna jest w drodze powrotnej, bowiem najlepsze zdjęcia wychodzą wieczorem, kiedy z pośród oparów wody można wyraźniej dostrzec spływającą do oceanu czerwoną lawę.

Trasą idzie się jakieś 2 godziny w jedną stronę, wieczorem wraca się dłużej, gdyż latarką świeci się drogę powrotu.

Niestety nie zaplanowałem sobie wieczornego wypadu na sesje zdjęciową i teraz już po czasie bardzo tego żałuje. 

Jest godzina około 4 po południu, udajemy się w drogę powrotną do centrum informacji, ale nagle zaskakuje nas deszcz więc rezygnujemy z dalszego zwiedzania i jedziemy do hotelu. Do parku jeszcze raz wrócimy, żeby dokończyć zwiedzanie, ale dopiero za 2 dni.

Kilka informacji o parku:

Jest jednym z największych i najbardziej niezwykłych parków w Stanach. Na jego terenie znajdują się dwa potężne wulkany i szereg mniejszych. Jest również muzeum, są hawajskie petroglify oraz najbardziej znane na świecie obserwatorium wulkaniczne.

W 1987 park został wpisany na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Park dzieli się na dwie części: północną zajmuje krater wulkanu Mauna Loa, ma długość 5 km, szerokość 4 km i 200m głębokości, oraz część południową  z kraterem wulkanu Kilauea,  4 km długości, 3 km szerokości i 120 metrów głębokości.

Na wschód od krateru Kilauea znajduje się aktywny wulkan Pu'u 'O'o, z którego nieprzerwanie od 3 stycznia 1983 roku wypływa lawa. Ocenia się, że w ciągu jednego dnia do oceanu spływa od 300 tys. do 1 miliona metrów sześciennych lawy. Dzięki czemu w ciągu 20 lat wyspa powiększyła się o ponad 220 hektarów nowej ziemi.

  • 01 kahului   hilo 1
  • 01 kahului   hilo 2
  • 02 akaka falls 2
  • 02 akaka falls 4
  • 02 akaka falls 5
  • 03 hawaii volcanoes 01
  • 03 hawaii volcanoes 02
  • 03 hawaii volcanoes 03
  • 03 hawaii volcanoes 04
  • 03 hawaii volcanoes 05
  • 03 hawaii volcanoes 06
  • 03 hawaii volcanoes 07
  • 03 hawaii volcanoes 08
  • 03 hawaii volcanoes 09
  • 03 hawaii volcanoes 10
  • 03 hawaii volcanoes 11
  • 03 hawaii volcanoes 12
  • 03 hawaii volcanoes 13
  • 03 hawaii volcanoes 14
  • 03 hawaii volcanoes 15
  • 03 hawaii volcanoes 16
  • 03 hawaii volcanoes 17
  • 03 hawaii volcanoes 18
  • 03 hawaii volcanoes 19
  • 03 hawaii volcanoes 20
  • 03 hawaii volcanoes 21
  • Hawaii volcanoes 07
  • Hawaii volcanoes 09