Podróż Dzikie mokradła Everglades... - Długo oczekiwany wyjazd...



Byliście nad Biebrzą? To wiecie czego się spodziewać: rozlewisko rzeki, bagna, torfowiska. Po olbrzymim terenie chodzą łosie, przylatuje mnóstwo wodnego ptactwa, które w tym miejscu gniazduje lub tylko zatrzymuje się na chwilę w trakcie wielkiej migracji wiosennej, a największymi drapieżnikami są wilki.

 Największym bagniskiem Europy jest hiszpański park narodowy Coto Doñana po części rozciągający się w prowicjach Huelva i Sewilla w Andaluzji. Tam można spotkać również mnóstwo wodnego ptactwa (m.in. flamingi) oraz np. rysie i jelenie.

 W Ameryce Północnej za jedne z największych mokradeł uchodzi park narodowy Everglades na Florydzie. Również i tu w dużej ilości występuje ptactwo żyjące nad wodą, tajemnicze manaty oraz najwięksi drapieżnicy krokodyle i aligatory. Można spotkać wpływające w zatoczki delfiny i rekiny. Na bagnach żyje wiele gatunków węży (26 w tym 4 jadowite, m.in. cieszący się niechlubną sławą grzechotnik diamentowy), żółwi, jaszczurek, żab. Park został utworzony w 1947 roku i zajmuje prawie całą południową część półwyspu: błota, wysepki oraz słodko- i słonowodne rozlewiska. Wśród roślin na terenie parku występują między innymi namorzyny (mangrowce), paprocie i palmy.

 Na całej przestrzeni parku znajduje się kilka centrów informacji turystycznej (Visitors Centers). Do różnych miejsc można dostać się z kilku stron drogą lądową lub wodną (o wiele większe możliwości). Wspaniałą okazją do podziwiania przyrody jest kilkudniowy spływ szlakiem wodnym pomiędzy wysepkami na mokradłach. Niektóre noclegi są zorganizowane na platformach wystających ponad wodę. Wystarczy przybić łódką, rozłożyć matę ..... no i trzeba mieć oczywiście coś na owady, zwłaszcza na komary. Trzeba przestrzegać zasad bezpieczeństwa w kontaktach z dzikimi zwierzakami (np. lepiej nie podchodzić na mniej niż 3 metry do aligatorów).

Najlepsza pora na odwiedzenie Everglades to miesiące od listopada do kwietnia (pora sucha) z wyraźnie mniejszymi opadami deszczu, niższą wilgotnością i niższymi temperaturami - no i oczywiście mnijszą ilością dokuczliwych owadów. Pozostała część roku to pora wilgotna i gorąca (średnia maksymalna temperatura do 29 C). Szczególnym miesiącem jest grudzień - wtedy odbywają się masowe migracje ptaków.


 Do Everglades pragnąłem pojechać od dawna. Nigdy nie układał się mój zazwyczaj krótki pobyt w Stanach tak, aby odwiedzić te olbrzymie mokradła. Ale w październiku ubiegłego roku udało się. Na trzy dni przyleciałem do Miami, wziąłem samochód (na słonecznej Florydzie koniecznie kabriolet) i podążyłem na południe w stronę drogi nr 1. W pobliżu parku, około 10-15 mil znajduje się przy autostradzie miasteczko Florida City. To dobry punkt wypadowy. Jest wiele moteli dzięki czemu można trafić korzystne ceny za pokój.

Pobyt na Florydzie był również po to, aby zobaczyć Key West, o którym pisała już Bobi (Śladami Ernesta Hemingway'a). Mnie oprócz ciekawości jak wygląda punkt leżący najbliżej Kuby, poznania klimatu Key West ściągnęła w te strony przede wszystkim dzika przyroda.

 Bez problemu we Florida City znalazłem niezły pokój, zrzuciłem bagaż do środka (niestety wadą kabrioletu jest mały bagażnik - dach gdzieś musi się schować i tam gdzie się podjeżdża żeby pójść na przykład do knajpki, sklepu trzeba go po prostu zamykać - takie polskie przyzwyczajenie) i wpadłem na wieczorny prosty posiłek. Specjalnie piszę prosty, bo nie ma w nim krzty wysublimowania - po prostu - olbrzymi ziemniak z Ohio z gęstą śmietanką kremówką i kubeczek chilli w Taco Bell. Lepsze to niż jakiś tłusty hamburger, albo springled eggs. Obok, przy stoliczkach siedziała duża rodzina Francuzów i wcinała właśnie tradycyjne burgery. Miny mieli niewyraźne.

   - Bon Appétit

   - Merci

Chyba ich to jedzenie nie zachwyciło. Spytałem dlaczego katują tak strasznie swoje podniebienia. Byli trochę zagubieni. Pierwszy wyjazd do Stanów, nowe miejsca, lokalne zwyczaje inne niż w Europie. Pochwaliłem mojego ziemniaka. Obiecali spróbować następnym razem.

 Wróciłem do pokoju po drodze odwiedzając jeszcze market, żeby zrobić zapas picia i jedzenia na wycieczkę po bagnach. Sprawdziłem sprzęt, ustawiłem sobie programy w menu, żeby móc szybko zareagować na wypadek pojawienia się ciekawego obiektu. To dobra opcja w mojej lustrzance. Przełączając jedno pokrętło wywołuje się od razu zestaw parametrów: czułość, czas migawki, typ programu (preselekcja Czasu lub Przesłony), rodzaj pomiaru światła i tryb autofokusa. Trafia się lecący ptak - opcja C1, statyczny obiekt w cieniu - C2, itd.

 

 Rano szybka kawa w recepcji i wrzuciwszy plecak foto, statyw i jedzenie do samochodu wyruszyłem w kierunku Parku Everglades wejściem przy centrum turystycznym Ernesta Coe (Ernest Coe Visitor Center).

Byłem przed 9.00. Czekałem chwilę w cieniu altany na otwarcie wraz z grupą kilku sędziwych pań. Upał już zaczął dawać się we znaki. Wspomnienie Polski z wiadomą pogodą w okresie początku listopada poprawiło mi jeszcze bardziej samopoczucie.

Zjawiła się śliczna rangerka. Ale zanim nas wpuściła do środka nastąpiło wciągnięcie amerykańskiej flagi na maszt. W środku zwiedziłem wystawkę różnych gatunków zwierząt występujących na tym terenie, przejrzałem ofertę sklepiku z gadżetami i albumami (dobra wskazówka jak szukasz malowniczych miejsc do fotografii) i postanowiłem dłużej nie dręczyć swojej niezaspokojonej ciekawości. 

Podjechałem do bramy parku. Zakupiłem wejściowkę - 10 USD (tym razem tylko na jeden park - dwa dni w cenie - zapomniałem wziąć z domu swojej karty rocznej na wstęp do parków, którą miałem ważną z wyjazdu na Southwest), dostałem mapę i gazetkę i wjechałem z gorącym sercem na asfaltowkę Main Park Road wypatrując od samego początku zwierzyny. Duch przodków niewątpliwie przemierzających stumilowe knieje w poszukiwaniu pożywienia, nawykłych do polowania na dzikie zwierzęta dał o sobie znać. Na szczęście dla przyrody, mnie pasjonuje jedynie strzelanie migawką :)

 

Nie planowałem wjazdu bardzo wcześnie rano. Uznałem, że nawet to co mnie spotka w ciągu dnia będzie atrakcyjne. Myślałem, że może skorzystam z jakiejś wycieczki po kanałach po dojechaniu do końca - do Flamingo Vistor Center. Postanowiłem rozpocząć zwiedzanie tej części parku właśnie od najdalszego punktu.

Ujechawszy około kilometra spotkałem pierwsze czaple białe siedzące na drzewkach wśród wysokiej trawy kilka metrów od jezdni. Podobnie jak łosie nad Biebrzą na Carskiej Drodze nic sobie nie robią z przejeżdżających pojazdów. Jednak otwarcie drzwi i postawienie nogi na ziemi wzbudza czujność. Na dużo nie można sobie pozwolić. Naruszenie bezpiecznej odległości kończy się oglądaniem wspaniałych ptaków w powietrzu.

 Potem było tylko ciekawiej. Między innymi spotkałem ibisy, a w końcu sępy kroczące przy drodze jak stado indyków i owego eleganckiego myszołowa, którego dwa zdjęcia są załączone poniżej.

Trasa do Flamingo ma ponad 60 km. Po parku można jeździć maksymalnie (co mnie zdziwiło) 55 mil/h, czyli cała trasa bez przystanków zajmuje około 50 minut (są miejscami ograniczenia). Z tej szybkości wynika też jedna przykra obserwacja - ruch pojazdów ze stosunkowo dużą prędkością powoduje śmiertelne dla zwierząt wypadki:

 "...Drive Safely — Save You and Wildlife
A one-year study of a two-mile length of U.S. Highway 441 (through Payne’s Praire State Park) in Florida, did find a total of 3,356 dead animals: 1,291 snakes, 1,333 frogs, 374 turtles, 265 birds, 72 mammals, 29 alligators, 1 lizard.
Vehicle accidents are also a major cause of death within the Florida panther population. Between 2000 and 2005 more than 35 panthers were killed by cars...."

 

 Kamping przy Flamingo jest nieczynny. To miejsce ucierpiało kilka lat temu (jak zresztą duża część parku) na skutek przejścia kolejnych huraganów. Może infrastruktura zostanie kiedyś odbudowana. W każdym razie kilkaset metrów wcześniej jest port, w którym można wykupić prawie 2,5 godzinną wycieczkę katamaranem po kanałach, albo wynająć kajaki, canoe i zwiedzać na własną rękę. Tu trzeba przyjechać, żeby opłacić wynajęcie, ale łódeczki są przy przystani kilka kilometrów wcześniej (należy wrócić).

 

Wycieczką łodzią w asyście jednej rangerki była ciekawym doświadczeniem. Po pierwsze: pani cały czas mówiła o rzeczach związanych z przyrodą. Po drugie: w miejscach, gdzie zazwyczaj spotyka się przy szlaku zwierzęta wypatrywała ich i oznaczała gatunki. Mijaliśmy po drodze łodzie z wędkarzami (można wykupić pozwolenie) oraz innych strażnikow parku. Przy wodzie na brzegach wygrzewały się aligatory, czasem przepływały w odleglości 1 metra od kadłuba (płynąc kajakiem miałbym stracha!). Po drodze widzieliśmy kilka gatunków czapli, ibisy, sępy, kruki - wszystko w dużych ilościach. Na pewnym odcinku drogi występowały w dużej ilości drzewa mangrowe. Tworzą przedziwne kształy wyciągając z grubszych gałęzi cienkie pędy, pionowo w dół, do powierzchni wody, żeby czerpać życiodajne składniki. Ten przybrzeżny gąszcz jest doskonałą kryjówką dla zwierząt. Dziki świat widziany z wody jest ciekawszy.

Miałem nadzieję zobaczyć manaty, ale niestety nie tym razem. Po powrocie do portu wsiadłem w samochód i wracałem w kierunku bramy parku zatrzymując się na kolejnych punktach widokowych. Czasem to kładki wchodzące w bagno, innym razem ścieżka w lesie piniowym, jeszcze w innym miejscu przystań z dostępem do otwartej wody.

 

Zdecydowanie polecam odwiedzenie szlaku najbliższego wejściu od strony Ernest Coe Visitor Center, a mianowicie Anhinga Trail. Dotarłem tu niestety w zasadzie po zachodzie Słońca. Przy ścieżce wzdłuż kanału siedziała czapla modra. Kilka kroków bliżej i wspaniałe ptaszysko poderwało się do lotu (zdjęcie na dużej czułości w locie). W jednym miejscu wylegiwała się mama aligator i dojrzałem maleńkiego malucha o barwach podobnych do naszej salamandry plamistej. Niestety zrobiło się jeszcze ciemniej i dalsze zwiedzanie nie miało sensu. Wróciłem do motelu.

 

Nazajutrz wstałem wcześnie, spakowałem cały bagaż, wymeldowałem się i skierowałem ponownie do parku. Cel był jeden - jeszcze raz najciekawszy Anhinga Trail. Miałem kilka godzin do odlotu i stwierdziłem, że stać mnie na 1,5 godzinną wizytę. I było warto!

Zaraz na początku szlaku, przy takim jakby stawie w trzcinach coś się poruszyło. Podszedłem bliżej i spłoszyłem piękną Anhingę, czyli wężówkę amerykańską. Ptak zniknął pod wodą. Potem nagle wynurzył się około 30-40 metrów dalej, wyszedł z wody na gałęzie trochę powyżej i rozwiesił skrzydła, żeby je wysuszyć. Swobodnie można było zrobić wiele zdjęć, bo stał nieporuszenie. Dalej wzdłuż ścieżki spotkałem znajomą czaplę modrą - tym razem nie odfrunęła. Aligator był na swoim miejscu tylko mały zniknął. Jeszcze dalej wszedłem na kładki nad rozlewiskiem i widziałem kolejne ptaki - m.in. pięknie połyskującą w świetle czaplę zielonawą. I żółwia ze spiczastym pyszczkiem. I inne wężówki - w Słońcu widać, że ich oczy są rubinowe! Gdzieś na poręczy wygrzewał się olbrzymi żółty pasikonik - krótkoczułkowiec. Powierzchnię wody w wielu miejscach pokrywały liście i piękne żółte kwiaty. Wszystkie moje łupy możecie oglądać na zdjęciach poniżej. 

 

 Z pewnością moja wizyta w parku Everglades była krótka. Za krótka. Uważam, że dobrze spędziłem czas i udało mi się zrealizować plan fotograficzny - testowałem swój nowy obiektyw 100-400. Zdał egzamin.

 

Postanowiłem, że kiedyś tam jeszcze wrócę...

 

Tekst i zdjęcia: Sylwester Z.

  • Aligatorek amerykański
  • Ważka z Everglades
  • krótkoczułkowiec z Everglades
  • tego ptaszka nie znam :)
  • pokazuje ząbki - inny piękny okaz aligatora
  • ibis
  • płynie rangerka
  • las namorzynowy
  • i taaaką rybkę można złapać :)
  • kolonia ibisów
  • rybołów założył gniazdo
  • po takich kładkach zwiedza się bagno
  • Air plant - pasożyt
  • czapla biała w locie
  • rozlewiska przy szlaku
  • zachód Słońca pierwszego dnia
  • poranek w lesie
  • uwaga na pumy
  • Air plant - inny okaz pasożyta
  • Wężówka amerykańska
  • roślinność typowa dla rozlewisk
  • Wężowka amerykańska
  • suróweczka na apetyt :)
  • czapla zielonawa
  • żółw z Florydy
  • Wężówka amerykańska
  • wodny kwiatuszek
  • czapla modra
  • czapla modra na czatach
  • Aligator - tenże sam co na innym zdjęciu blisko
  • czapla modra
  • czapla modra
  • czapla biała
  • czapla biała
  • Sępnik różowogłowy
  • Sępnik różowogłowy
  • prezentacja zgryzu :)
  • ibis - właśnie wystartował :)
  • czapla śnieżna
  • małe pływanko, a nóż ktoś wpadnie do wody :)
  • halo! - tu jestem!
  • czapla śnieżna
  • para ibisów
  • czapla biała
  • tuż po starcie
  • w całej okazałości
  • myszołów
  • myszołów
  • czapla śnieżna