Podróż Dyskretny urok Japonii - Kyoto



2009-05-16

I tym razem tradycji stalo sie zadosc, gdyz wczesniej dlugo planowalismy podroz do Indii, a jak przyszlo co do czego to w ostatniej chwili zdecydowalismy sie na Japonie.

 

   Bezposredni lot do Tokio trwa „tylko” 12 godzin i gdy czlowiek sie ocknie z  nuzacej drzemki w niewygodnej pozycji to juz jest w Kraju Wschodzacego Slonca. Korzystajac jeszcze z jakiej takiej zywotnosci po dlugiej podrozy wymienilismy na lotnisku w biurze Kolei Japonskich nasze kwitki na bilety miesieczne dajace nam nieograniczone przejazdy pociagami na terenie calej Japonii. Przy okazji zalatwilismy sobie rezerwacje na pociag do Kyoto.

 

   Na pierwszy nocleg postanowilismy sie zatrzymac w hotelu w poblizu lotniska, co zalatwilismy jeszcze przed wyjazdem. Lotnisko tylko nominalnie nazywa sie „tokijskie” gdyz de facto lezy 80 km od Tokio w miescie Narita. Wiec spokojnie bez pospiechu moglismy latwo dotrzec na miejsce i szybko udac sie na zasluzony odpoczynek w niedrogim choc eleganckim hotelu – to byla swietna rada naszych znajomych, ktorzy czesto podrozuja do Japonii.

 

    W naszym pokoju, ktory wbrew wczesniejszym zaslyszanym wiesciom o miniaturyzacji wszystkiego w Japonii wraz z pokojami hotelowymi, okazal sie calkiem przestronny, znalezlismy pantofle i elegancko zlozone na lozkach yukaty – japonskie szlafroki. Sedes na muszli byl podgrzewany z regulowana temperatura...  

 

Na drugi dzien idziemy do hotelowej restauracji na sniadanie. Jest bufet z duzym wyborem potraw, ktore zdecydowanie wskazuja, ze owszem jestesmy w Azji. Choc na japonska kuchnie bylismy juz nieraz wczesniej wystawieni i nieraz jedlismy rozne japonskie przysmaki to jednak nigdy nie probowalismy japonskiego sniadania, gdzie jeszcze na dodatek czlowiek sobie sam wszystko nabiera, nie do konca wiedzac co jest co, nie mowiac juz o tym jak poszczegolne rzeczy ze soba polaczyc. Dyskretne zerkanie jak robia to tubylcy daje nam mgliste wyobrazenie i dalej staramy sie juz improwizowac na wlasna reke.  

 

   Majac caly plan w glowie ile czasu nam potrzeba aby dojechac z powrotem na lotnisko by z tamtad pojechac do Tokio relaksowo spedzamy ranek idac jeszcze na internet.  Wsiadajac do autobusu wiemy, ze po przybyciu na lotnisko bedziemy miec jeszcze ponad pol godziny czasu do odjazdu pociagu. Jedziemy sobie spokojnie, ale nam sie wydaje, trasa jest jakas inna niz gdy jechalismy wczoraj do hotelu. No tak,  to nie ten autobus. Ten jedzie na stacje kolejowa ale w miescie. Sprawdzam w rozkladzie jazdy pociagow czy mozemy wsiasc do naszego ekspresu w miescie. Nie, nie zatrzymuje sie, praktycznie bez zatrzymania jedzie do Tokio. Wracamy wiec tym samym autobusem do hotelu i na lotnisko jedziemy taksowka. Co prawda pociagow jest sporo, ale mamy juz ustalona cala trase z miejscowkami, wiec chcemy zdazyc. Za kilka minut jestesmy na miejscu. Odnajdujemy szybko peron i nadjezdza nasz pociag.

 

   Podroz do Tokio trwa okolo 50 minut. Na Dworcu Glownym zwanym zwyczajnie Tokyo Station bedziemy miec 20 minut na przesiadke, co kasjerka w Narita skwitowala, ze to nie jest duzo czasu ale powinnismy zdazyc bez problemow. A wiec nasza wyobraznia kontra rzeczywistosc, co to bedzie? Dworzec kolejowy w Tokio jest imponujacy. Krzyzuje sie na nim cos 8 roznych linii na roznych poziomach. Pociag, ktorym przyjezdzamy staje na najnizszym poziomie, co oznacza dluga podroz ruchomymi schodami na sama gora, o czym dowiadujemy sie w trakcie naszego wyjezdzania na powierzchnie. Mijamy po drodze male stoiska handlowe i dziesiatki korytarzy, ktorymi nieprzerwanie podazaja rzesze ludzi. Ufff! Jestesmy juz na wlasciwym peronie. Migajace tablice swietlne z informacja o odjazdach  na zmiane po japonsku i angielsku upewniaja nas, ze jestesmy na wlasciwym peronie. Pozostaje jeszcze kwestia ustawienia sie przy linii odpowiadajacej miejscu, gdzie zatrzyma sie nasz wagon.      

 

    Szybki Shinkansen wjezdza na peron z predkoscia bliska 100 km/h, po czym precyzyjnie sie zatrzymuje w wyznaczonym miejscu. Drzwi sie otwieraja. Pasazerowie sprawnie wychodza a czekajacy bez przepychania szybko wsiadaja. Taka sprawna wymiana pasazerow jest bardzo wazna gdyz pociag na nikogo nie bedzie czekal. Za ostatnim wsiadajacym pasazerem zamykaja sie drzwi i pociag rusza. Siedzenia sa wygodne i jest spora odleglosc miedzy fotelami. Oparcia w zaleznosci od kierunku jazdy mozna obrocic. Chetni na krotka drzemke moga opuscic oparcia do pozycji pollezacej. Do wagonu wchodzi elegancko ubrany konduktor. Klania sie gleboko i pozdrawia pasazerow po czym sprawdza bilety. Wychodac rowniez sie klania. Pozniej sie okazuje, ze ktokolwiek z personelu przechodzi przez ktorykolwiek wagon, robi to samo. 

 

    W kazdym rzedzie jest 5 siedzen, 2+3, a ze my siedzimy w trojce, na jednym przystanku dosiada sie do nas mlody Japonczyk dobrze mowiacy po angielsku, ktory z mila checia wdaje sie z nami w rozmowe. Pyta rowniez konduktora kiedy bedziemy przejezdzac kolo slynnej gory Fujisan. Ktos z pasazerow jadacy po drugiej stronie nagle nas wola – jest Fujisan! Widac przez chwile szczyt wielkiego wulkanu wylaniajacego sie z chmur, i po chwili pociag wjezdza do kolejnego tunelu.

 

    Po drodze jest kilka przystankow, na ktorych pociag nie zatrzymuje sie dluzej niz jedna minute. Na szczescie dla nas poza przesiadka w Tokio nie musimy sie przesiadac az do samego Kyoto. Odleglosc ponad 500 km do Kyoto pokonujemy w 2 godziny i 50 minut.  Na niektorych odcinkach pociag osiaga predkosc 280km/h.   W Kyoto juz bez pospiechu ale z rosnacym zmeczeniem szukamy linii metra, ktora mamy dojechac do hotelu. Z pomoca milego pracownika stacji udaje nam sie wreszcie dotrzec we wlasciwe miejsce aby kupic bilet na pociag metra i znalezc droge na wlasciwy peron. Po kilkunastu minutach jestesmy juz w hotelu.  Nasza pierwsza podroz po Japonii dobiegla szczesliwie konca.

 

    Kyoto bylo stolica Japonii przez 1100 lat od VIII do XIX wieku. Zachowalo sie tu mnostwo zabytkow z tamtych jak i pozniejszych czasow w postaci swiatyn buddyjskich i shinto, palacow i jednego zamku. Mimo wielkich zniszczen, jakich poludniowa Japonia doznala w czasie II wojny swiatowej, Kyoto szczesliwie uniknelo losu Hiroszimy, Nagasaki czy Tokio i wojne przezylo nienaruszone tak jak Krakow. Lecz w odroznieniu od Krakowa Kyoto jest bardzo nowoczesnym miastem w kazdym calu i choc jest tu wiele starych kompleksow z zabytkami sprzed stuleci to sa one porozrzucane po calym miescie. Chodzac po nowoczesnym i pelnym pieknej architektury srodmiesciu trudno jest uwierzyc, ze Kyoto jest najwiekszym skupiskiem zabytkow w calej Japonii. Dzieje sie to za sprawa braku starego miasta na wzor europejski. Z drugiej jednak strony Kyoto ma ten niezwykly czar japonskich miast, ze wystarczy tylko zboczyc z glownej ulicy w jakas mala boczna uliczke i od razu czlowiek znajduje sie w innym swiecie. O cos takiego jest zwlaszcza latwo w dzielnicy Gion, gdzie trafilismy juz w nasz pierwszy wieczor w Kyoto i wracalismy tam niemal codziennie.

 

    Dzieki mojemu koledze z podstawowki, ktory umozliwil nam kilka swoich kontaktow  z Japonii, mielismy w Kyoto osobista przewodniczke po miescie w osobie Yoko, milej pani w naszym wieku. Dzieki niej zobaczylismy, ze jezdzenie autobusami miejskimi po Kyoto nie jest wcale takie trudne i pozniej sami ochoczo korzystalismy z tej formy komunikacji. Yoko byla dosc otwarta i powymienialismy uwagi z roznych dziedzin zycia. Co nas zdziwilo, to jej stwierdzenie, ze dzieci staja sie coraz trudniejsze w Japonii i w szkolach jest z nimi coraz wiecej klopotow. Czyzby jeden z ostatnich bastionow oporu amerykanskiej popkultury powoli upadal? Taka darmowa forma oprowadzania turystow zagranicznych po wiekszych miastach w Japonii jest dosc popularna. Japonczycy uwazaja, ze nalezy cos z siebie dac drugiemu i jest to jedna z form takiego samospelnienia. Zreszta korzysc jest obopolna: cudzoziemiec ma przewodnika a Japonczyk ma mozliwosc szlifowania swojej bieglosci w poslugiwaniu sie angielskim i pewnie otwiera sie przed nim mozliwosc otarcia sie o inna, odlegla kulture. Ciekawa rzecz, inny nasz przewodnik w Nara (zaaranzowany ta sama metoda)  mial 71 lat i juz nieco inna mentalnosc. Zapytany czy sa klopoty z uczniami w Japonii dwukrotnie dawal nam wymijajace odpowiedzi, a mogl sie na ten temat wypowiedziec bo w koncu byl przez wiele lat nauczycielem angielskiego w szkole sredniej. O ile z Yoko, z jej inicjatywy, od razu ustalilismy z usmiechem, ze bedziemy sie do siebie zwracac po imieniu, to z panem Nakamura przez caly czas nawzajem unikalismy bezposredniego zwracania sie do siebie.

 

   Dla milosnika starej architektury w postaci starych katedr, wielkich zamkow i palacow, Japonia napewno bedzie duzym zaskoczeniem.  Zaraz pierwszego dnia pojechalismy zobaczyc byla rezydencje cesarza. Po wypelnieniu odpowiednich formularzy i uzyskaniu przepustki weszlismy na teren palacu. A tu, dla niewtajemniczonych, pewna niespodzianka. W pieknych ogrodach ze strumykami i kamiennymi mostkami jest wiele pieknych lecz surowo wygladajacych drewnianych pawilonow. Trudno sie tu doszukac przepychu albo monumentalnosci czy chocby jakiejs ekstrawagancji. Innego dnia zwiedzalismy 400-letni zamek shoguna, Nijo. Na pierwszy rzut oka jego milatarny charakter podkresla podwojna fosa, kamienne mury dookola i wspaniale bramy, lecz przewiewne drewniane pawilony wewnatrz murow obronnych zdawaly sie przeczyc jego obronnemu przeznaczeniu. Nijojo jak i inne zamki i palace tamtych czasow charakteryzuja sie jedna ciekawa rzecza jakze inna od ich europejskich odpowiednikow. Ich cedrowe podlogi sa tak skonstruowane, ze chodzac po nich nawet najlzeszym krokiem, wydaja one charakterystyczne dzwieki przypominajace spiew ptakow. Takie srodki utrudnialy niespodziewane wizyty zamachowcow w tamtych czasach.

 

    Dominujaca religia w Japonii jest shinto. W przekonaniu samych Japonczykow jest to religia, ktora tu sie narodzila i faktem jest, ze nigdzie indziej nie jest wyznawana. Buddyzm przybyl do Japonii dopiero w VI w.n.e. i od tej pory obie religie wspolistnieja w przyjaznej atmosferze. Jak twierdzila Yoko, mozna byc jednoczesnie buddysta i shintoista i wielu Japonczykow podobnie jak i ona sama uczestniczy w obu obrzedach. Na oko swiatynie shinto mozna rozroznic po charakterystycznej bramie zwanej tori. Swiatynie Heian Jingu zdobi najwieksza w Kyoto tori, ktora byla dla nas jednym z punktow orientacyjnych w miescie. Z kolei swiatynia Fushimi jest praktycznie stworzona przez tysiace tori ciagnacych sie dlugim korowodem po okolicznych wzgorzach. Wejscie do buddyjskich swiatyn tez prowadzi przez brame lecz bardzo odmienna. Czasami wrecz mozna odniesc wrazenie, ze dawni architekci mogli dawac upust swym artystycznym fantazjom jedynie w projektowaniu bram do swiatyn – niektore sa absolutnie wspaniale.    

 

Na raty spedzilismy w Kyoto 8 nocy. Miasto bylo dla nas swietna baza wypadowa po okolicy. Jeden dzien poswiecilismy na zwiedzenie pierwszej stolicy Japonii, Nara – miasto polozone godzine drogi pociagiem z Kyoto.  Nara byla stolica tylko przez 74 lata w VIII w.n.e., lecz to wystarczylo by powstaly tu jedne z najwspanialszych budowli w calej Japonii. Na mnie najwieksze wrazenie zrobila buddyjska swiatynia z VIII w., Todai-ji. Jest to ponoc najwiekszy drewniany bydynek na swiecie,  a w jego wnetrzu miesci sie gigantyczny posag Buddy odlany z brazu. Centrum miasta stanowi wielki park z licznymi swiatyniami jak pagoda Kofuku-ji – druga pod wzgledem wysokosci w Japonii; Kasuga z wieloma podwieszonymi latarniami z brazu zapalanymi w czasie swieta Obon cos w rodzaju naszych Zaduszek oraz wspomniana swiatynia Todai-ji. Park wielkosci 500 ha zamieszkuje 1200 jelonkow, ktore cieszac sie mianem Zeslancow Boga, sa szalenie rozpieszczone przez wszystkich i chodza od jednego przechodnia do drugiego  zebrajac o lakocie. A nie daj Boze, zeby takie jelonki z Nary zauwazyly ze ktos kupuje ich ulubione ciasteczka na jednym z wielu straganow. Nie odstapia go ani na krok, trykajac delikfenta delikatnie rozkami przypominajac o poczestunku.   Gdy nadchodzi kulminacyjny dzien Obonu wszyscy zjezdzaja sie do Kyoto. Na okolicznych wzgorzach zapalane sa ognie ulozonych na ksztalt wielkich liter japonskich. To jest kulminacyjny moment swiat. Ludzie na ten dzien rezerwuja hotele na kilka miesiecy wczesniej, nic wiec dziwnego, ze w naszym hotelu na 16 sierpnia nie bylo juz wolnych pokoi. Dalismy za wygrana i postanowilismy wyjechac na 2 dni z Kyoto do Himeji, Kobe i Koyasan.

  • Swiatynia Chion-in
  • Palac Cesarski w Kyoto
  • Swiatynia Fushimi Inari
  • Heian-jingu
  • Heian-jingu
  • Heian-jingu
  • Kinkaku-ji
  • Kinkaku-ji
  • Kiyomizu
  • Nara, Konfuku-ji
  • Kyoto
  • Kyoto
  • Nara
  • Nara
  • Nara
  • Nara
  • Nara
  • Nijo
  • Nijo
  • Ryoan-ji
  • Sanjusangen-do
  • Todai-ji
  • To-ji
  • 大仏殿 (Daibutsuden), Nara
  • Kompleks swiatyni Todaiji, Nara, Japonia
  • Chion in, Kyoto
  • Heian-jingu, Kyoto
  • Heian-jingu, Kyoto
  • Todai-ji, Nara