Uwielbiam wyprawy w nowe , nieznane mi dotąd miejsca .
Snowdonia była kolejnym celem na naszej wyspiarskiej mapie ( My czyli mój mąż i ja ), wcześniej odwiedziliśmy jurajską krainę południowego wybrzeża Dorset , „liznęliśmy” odrobinkę zielonej południowej Walii i bajkową krainę jezior w Lake District .
Przyszła pora na Snowdonię , spowitą chmurami i legendami , krainę niezliczonych zamków i górskich grani przez miejscowych nazywaną Eryri – czyli Miejsce Orłów .
Według Wikipedii Snowdonia to :
(ang. Snowdownia National Park) - park narodowy w Wielkiej Brytanii, położony w północno-zachodniej części Walii. Park leży na terenach hrabstw Gwynedd oraz Conwy. Obejmuje masyw Snowdon (od niego wywodzi się nazwa parku) oraz wiele sąsiadujących z nim szczytów i dolin.
Park został utworzony w 1951 roku jako trzeci park narodowy w Anglii i Walii (szkockie i północno-irlandzkie są, ze względów administracyjnych traktowane osobno). Park obejmuje swoim obszarem 2142 km². Mimo górskiego charakteru Park posiada także 60 km linii brzegowej.
Rocznie park odwiedza około 6 mln turystów, co stawia Snowdonię na trzecim miejscu wśród najczęściej odwiedzanych parków narodowych Anglii i Walii.
A zatem w marcu 2008 roku i my zasililiśmy rzeszę turystów i jak oni nie zawiedliśmy się ani troszeczkę jej pięknem .
Z racji tego że zawsze po drodze przytrafia się nam wiele nieprzewidzianych zdarzeń i tym razem nie poszło gładko z dotarciem do celu .
Uzbrojeni w instrukcję jak dotrzeć do farmy ukrytej pomiędzy setkami wzgórz z dziarskimi minami załadowaliśmy wszystkim co niezbędne nasze autko i wyruszyliśmy z domu .
Pokonaliśmy londyńskie korki w miarę szybko i wyjechaliśmy na autostradę prowadzącą do Walii , naszą radość zepsuła skrzynia biegów która odmówiła posłuszeństwa na pierwszym postoju ( nadmienię tylko że tydzień wcześniej wymienialiśmy ją na nową ).
Trudno nas jednak odwieść od raz wyznaczonego celu , zorganizowaliśmy auto zastępcze , nasz samochodzik pojechał na lawecie do domku a my po kilkunastu godzinach wreszcie ruszyliśmy dalej.
Po drodze zepsuła się pogoda , teraz ogarniały nas już gęste ciemności nocy i jak to zwykle w Walii – deszcz !
Deszcz to pierwsza rzecz na którą w Walii zawsze można liczyć , nigdy nie zawodzi .
Jechaliśmy więc dalej , uważając na znaki drogowe , zjazdy , niedzielnych kierowców zmęczonych nocną podróżą ,deszcz który przerodził się w ulewę i na owce !!!
Owce to kolejna rzecz na liście walijskich ciekawostek , są wszędzie , pojawiają się z nikąd , za nic mają przepisy ruchu drogowego i w najlepsze śpią , spacerują , podjadają – na każdej jezdni !
Około 4 nad ranem dotarliśmy do celu . Mapka przysłana nam przez naszą gospodynię była bardzo dokładna .
Naszym domem na kolejne kilka dni stała się przyczepa którą tu nazywają caravans , jest to doskonałe rozwiązanie o wiele tańsze od pobytu w hotelu czy pensjonacie i moim skromnym zdaniem o wiele bardziej komfortowe.
Mieliśmy do dyspozycji salon z kominkiem i aneksem kuchennym , łazienkę z prysznicem i 3 sypialnie.
Całość doskonale wyposażona ( od mikrofalówki po dvd) i czysta.
Rano obudziło nas rżenie koni i już poznane wcześniej owce a nasza gospodyni okazała się być bardzo miłą osobą .
Okres jaki wybraliśmy sobie na zwiedzenie Snowdonii był dość ryzykowny , druga połowa marca nie obfituje w pomyślną pogodę jednak z racji naszego hobby ( fotografia ) właśnie wtedy mieliśmy szansę na upolowanie wymarzonych kadrów – gór w śniegu kontrastujących z kolorami królującymi w dolinach .
Pogoda nas nie rozpieszczała …
Padało jednak zamiast śniegu widzieliśmy tylko deszcz .
Pierwsze dwa dni spędziliśmy na rozpoznaniu terenu , nie mogliśmy skorzystać z atrakcji takich jak kolejka wąskotorowa na najwyższy szczyt Walii – Snowdon (1085m) bo sezon dopiero miał się rozpocząć , zamknięte też były jaskinie i słynny labirynt króla Artura.
Nas jednak bardziej interesowały widoki a tych w Snowdonii nie brakuje .
Najpiękniejszą doliną jest za pewne Ogwen Valley ciągnąca się wzdłuż drogi A5 i jeziora Llyn Ogwen pomiędzy szczytami Carneddau i Glyderau , można tam spotkać wielu piechurów , pasjonatów wspinaczki skałkowej i kozy które tutaj zupełnie jak nasze tatrzańskie kozice rewelacyjnie radzą sobie ze stromymi graniami , silnym wiatrem i turystami ;)
Snowdonia to potentat światowy jeśli chodzi o zamki , twierdze i warownie .
Niezliczona ich ilość pobudza wyobrażnię i kusi do eksploracji , możemy wędrować od jednego zamku do drugiego odkrywając jak dumny i pełen niebezpieczeństw był świat średniowiecznych rycerzy .
Pewnego ranka przypadła nam w udziale magiczna chwila nad jeziorem Llyn Padarn kiedy to w swej łaskawości niebo zesłało promienie na ruiny XIII-wiecznego zamku Dolbadarn .
Chyba własnie wtedy ktoś zdjął zły urok z spowitych chmurami szczytów Snowdonii.
Ostatniego dnia zobaczyliśmy piękny wschód słońca a potem było już tylko lepiej .
Ogwen Valley która dotąd witała nas gęstymi nisko zawszonymi szarymi chmurami , dziś na dowidzenia jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wybuchła rudościami , bielą śniegu na szczytach , granatem na niebie i setką innych kolorów .
Byliśmy wniebowzięci , dla fotografa krajobrazu to prawdziwa uczta .
Efekt dzikiej radości i szaleństwa z aparatem możecie zobaczyć w mojej galerii ;)
Za pewne te zdjęcia i tak nie oddadzą piękna ani potencjału jaki drzemie w tej magicznej krainie .
Aby się przekonać trzeba tam pojechać , doświadczyć mrożnego wiatru ,rodości z każdego promienia słońca , trzeba zobaczyć niekończące się pastwiska , głębokie górskie jeziora , wodospady i surowe góry.
Miejscowi ludzie wbrew opiniom jakie zasłyszeliśmy są bardzo mili i pomocni .
Wszędzie panuje porządek , nikt nie rzuca papierków pod nogi , nie zostawia plastykowych butelek czy puszek w miejscu w którym przed chwilą miło spędzał wolny czas , dzikie zwierzęta nie uciekają w popłochu na widok człowieka , ufają mu bo nie doświadczyły okrucieństwa.
Każdy dba o to aby piękno tego miejsca przetrwało w jak najmniej naruszonym stanie kolejne pokolenia , pamiętajmy o tym jadąc do Snowdonii jak i na każdą inną wyprawę w jaką przyjdzie nam się wybrać .
Ps.
Do domu dotarliśmy bez nieprzewidzianych komplikacji .
Nasze auto z zepsutą skrzynią biegów utknęło na lawecie gdzieś pomiędzy Londynem a Walią na kolejne dwa tygodnie .
Silnik w ciągniku się zatarł ………………………………………………