Podróż Chiny od kuchni - Nie zaglądać do kuchni?



Nie zaglądać do kuchni? W Chinach to niewykonalne - i niewskazane, bo jest czym karmić zmysły!  

 

Pierwsze wrażenie po przybyciu do Państwa Środka może być oszałamiające. Pobudzające ślinianki aromaty ciągną od bufetów na kółkach, gdzie uliczni kucharze uwijają się w kłębach dymu i pary. Chińska kuchnia atakuje przybysza bez ostrzeżenia, to coś dla miłośników piękna, zdrowia i harmonii, ale także dla amatorów mocnych wrażeń, a czasem również posiadaczy mocnych nerwów i żołądków. Na straganach i przed restauracyjkami wiszą tusze kurze i kacze, kraby i żaby próbują się wydostać ze sklepowych pojemników, na przyczepach motocykli piętrzą się psie tusze. Apetyczne ciasteczka okazują się cebulowe, kiełbaski słodkie, a rodzynki... doprawione papryką chili. Europejska "kuchnia chińska" to wykastrowana wersja tego, co czeka zachodniego smakosza na Dalekim Wschodzie. Szok przeżywa cudzoziemiec także po przestąpieniu progu restauracji. Chińskie potrawy potrafią prawdziwie zachwycić barwą, kompozycją i kształtem. Wygląd dania może nie mieć nic wspólnego z jego zapachem, zapach ze smakiem i vice versa. Także przyrządzanie potraw, często przy obserwującym kliencie, pozostawia niezatarte wrażenie. Za wieloma daniami stoją stulecia pracy mistrzów kuchni, każdy przepis czerpie z filozofii, każdemu składnikowi towarzyszy bogata tradycja.