Podróż Sentiero Bove, czyli Andiamo e fare un giro - Jak do tego doszło?



2019-01-09
Szukając inspiracji na kolejną wyprawę w Alpy przeczytałem gdzieś, że na szlaku Sentiero Bove w Val Grande (Piemont) częściej można spotkać żmiję niż turystę. To mi wystarczyło, żeby zapałać chęcią przekonania się na własnej skórze o dzikości tego zakątka Alp. Nie dlatego, że wolę żmije od ludzi, ale moja miłość do Alp jest bezwarunkowa, często platoniczna (w ubiegłym roku zostałem strasznie sponiewierany przez Dolomity), ale przede wszystkim jestem zazdrosny o mój przedmiot westchnień i niechętnie dzielę się tym uczuciem z innymi. Chciałbym chociaż kilka dni pobyć z moją kochanką sam na sam…
Ironia losu dopełniła się kiedy gdzieś pomiędzy 3 a 4 piwem, przyjaciel zasłuchany w moje górskie opowieści powiedział „pojechałbym z Tobą w Alpy”. No cóż, są osoby z którymi można konie kraść, za innymi wskoczy się w ogień, no i są tacy, których zabierze się na „samotną” wyprawę w Alpy. Mariusz deptał skałę w Tatrach, zmierzył się z rumuńskimi Karpatami, postawił swoje buty na wielu innych szlakach, ale z Alpami to miał być ten pierwszy raz.

W ten sposób, późnym popołudniem znaleźliśmy się w samym sercu Val Grande, w miejscowości Cicogna. Ulokowaliśmy się w Ostello del Parco. Serca wyrywały się w góry, ale było już za późno nawet na krótki rekonesans. Za to wystarczyło czasu na pogawędkę z jedynym oprócz nas gościem hostelu – sześćdziesięciokilkuletnim Niemcem. Zagadnięty o góry stwierdził że jest nurkiem, zapytany czy nurkował w Lago Maggiore odpowiedział, że jest nurkiem jaskiniowym. Nie spodziewałem się występowania jaskiń w tym regionie, Niemiec potwierdził moje przypuszczenia, przyznał że przyjechał tutaj ponieważ ma kłopoty w domu… Wolni od jakichkolwiek trosk, z głowami pełnymi nadziei na piękną przygodę poszliśmy spać.
  • W samolocie
  • Cicogna
  • Cicogna