Podróż Deszczowe Dolomiti Bellunesi - Plany, plany...



Minął kolejny rok. Na nic tak nie czekam jak na moją wyprawę w Alpy. Sylwester, Nowy Rok, urodziny to tylko data w kalendarzu, fakt który uświadamia mi przez chwilę, że znowu o rok jestem starszy. Nad czym tu się rozwodzić i rozmyślać? Za to wyjazad w Alpy to już jest coś. Trzeba się przygotować – uzupełnić sprzęt, zaplanować trasę, zabukować loty, czasami nocleg, zadbać o formę, kondycję. Tego się nie załatwi w jeden dzień, tak jak kupna tortu, czy szampana. Nawet jak jest wszystko dopięte na ostatni guzik, to często wieczorami wracam nad mapę, liczę sumę podejść, wpatruję się w poziomice, rozmyślam czy ten wariant będzie najbardziej optymalny dla mnie. Nawet kiedy biegam to w myślach pokonuję już szlaki. Po 5 km zastanawiam się gdzie już bym zaszedł, 10 km przeliczam na trudny teren w górach o nachyleniu 45 stopni i z plecakiem 15 kg. Nie chcę zmarnować ani godziny w Alpach, dlatego stopniowo dokładam przejścia, warianty i zawsze wychodzi z tego niezła marszruta. Ale po kolei...