Podróż Maltańskie impresje - Dzień 1



Nie wiem co ma w sobie ten skrawek ziemi leżący gdzieś na środku Morza Śródziemnego, który na mapach jest zaledwie kropką. Malta ma jakąś niewytłumaczalną siłę, która przyciągała tu ludzi od zawsze. Tu znajdują się najstarsze budowle na świecie a przez tysiąclecia ten skrawek lądu chciały posiadać liczne nacje tocząc o niego zaciekłe boje. Wydawać by się mogło, że to najmniej atrakcyjny kawałek lądu w całym basenie Morza Śródziemnego. Nie ma tu wody (nie ma ani jednej stałej rzeki) ani żyznej ziemi, tylko skały. Do tego powierzchnia Malty (wszystkich wysepek wchodzących w skład tego państewka) odpowiada powierzchni Krakowa. Ta sama niewytłumaczalna siła przyciągania nie dawała mi spokoju od wielu lat. Skoro przez tysiąclecia ludzie nie potrafili się tej sile oprzeć to i ja się poddałem…  Pora zimowa wydawała mi się najlepsza na zwiedzanie bo ludzi mniej i nie ma upałów tylko przyjemne 16-18 °C. Wprawdzie dwa tygodnie przez moim lądowaniem Maltańczycy wpadli w panikę bo zapowiadano jedynie 9 °C a do tego wiatr i temperatura odczuwalna miała wynosić około 0°C. Dla nich to klęska żywiołowa. Jednak ostatnie oznaki zimy widziałem w drodze na Maltę lecąc nad Sycylią gdzie Etna wspaniale prezentowała się w śnieżnej szacie.

Po wylądowaniu w Luqa, odbieramy samochód z wypożyczalni i ruszamy w kierunku Gozo. Pierwsze kilometry są trudne bo ruch lewostronny a tu same ronda, które dla „prawostronnych” są największą zmorą. Za każdym razem zamiast skrzyni biegów chwytam klamkę drzwi. Do tego zaczęło lać. Z czasem wydaje mi się, że sytuacja jest opanowana ale jak zerkam we wsteczne lusterko to za mną cały czas sznur samochodów. Można by przypuszczać, że typowy Maltańczyk będzie pod względem charakteru połączeniem Włocha z Arabem czyli ‘ręka z klaksonu nie schodzi’ a tu…?! Kilometrami jadą za mną i nikt się ani trochę nie zdenerwuje. Przez tydzień ani razu nikt na mnie nie zatrąbił! Niewiarygodne!

Docieramy do przystani promowej. Po drodze mijamy ciekawe miejsca ale ja tak jestem pochłonięty sytuacją na drodze, że trudno mi podziwiać mury Mdiny czy zatokę Mellieha. Do tego leje coraz bardziej. Płynąc promem koło Comino trudno cokolwiek zobaczyć przez strugi deszczu. Ale od jutra ma być już słońce.

Pierwszą rzecz jaką robimy na Gozo to szukamy w Nadur pizzerii uchodzącą za najlepszą na całej wyspie. Gdyby nie to, że mamy nawigację to poruszanie się w labiryncie wąskich uliczek byłoby koszmarem. Tym bardziej, że na Gozo nie ma wcale drogowskazów. Pewnie tubylcy wyszli z założenia, że wyspa jest na tyle mała, że trudno się tu zgubić. Pizzeria jest zaskoczeniem. To są drzwi z ulicy po otwarciu których znajdujemy się w kuchni z piecem. W środku dwie starsze panie. Jedna składa pudełka na pizze. Po rozejrzeniu się po kuchni widzimy całe ściany pokryte pudełkami, tysiącami poskładanych pudełek, setkami tysięcy poskładanych pudełek. Pewnie starczy na kilkanaście lat. Niemniej pani składa dalej. Przyjmuje od nas zamówienie, oczywiście nie przerywając składania pudełek. Druga pani do tej pory bezrobotna, po przyjęciu zamówienia zaczyna robić dla nas pizze. Będą gotowe za 20 min. Możemy stojąc w progu przyglądać się niespiesznym zajęciom obydwu pań czyli składaniu pudełek i urabianiu ciasta albo zaczekać na ulicy. Wybieramy tę drugą opcję. Jest niedzielne popołudnie wąska uliczka jest zupełnie pusta, miasteczko sprawia wrażenie wymarłego. Wydaje nam się, że do tej pizzerii  nikt nie trafia. Jesteśmy w błędzie. Po kilku minutach zjawia się para młodych ludzi a po następnych kilku znowu ktoś. Czekamy cierpliwie na pustej ulicy a w środku jedna pani składa pudełka druga  niespiesznie robi pizze. Cała ta sytuacje i klimat tego miejsca zostanie w mojej pamięci bardzo długo. Podobnie jak smak pizzy. Rewelacyjny!

Drugą rzeczą jaką zrobiliśmy na Malcie to zakupy. Jest niedziela dlatego na wyspie Malta wszystkie sklepy są zamknięte. Wyspa Gozo rządzi się swoimi prawami tzn. otwarty jest jeden sklep Lidl, żeby nie było niedomówień sklepy tej marki na wyspie Malta w niedziele są zamknięte. Jeden kraj (w zasadzie to mikro państwo), dwie wyspy, dwa różne światy. Jeżeli ktoś liczy, że w niedzielę zrobi zakupy na stacji benzynowej to jest w błędzie. Na żadnej stacji benzynowej w tym państwie nie ma sklepu, nie ma nic poza paliwem, nawet obsługi. Ale do tematu tankowania wrócę ostatniego dnia. Po zakupach jedziemy do Marsalform tu mamy zarezerwowany hotel na czas pobytu na Gozo. W hotelu małe zaskoczenie bo w pokoju jest dość chłodno, żeby nie powiedzieć zimno. Okazuje się, że na Malcie w ogóle nie ma ogrzewania. Nigdzie. Jak potrzeba to używa się do tego klimatyzatorów… 

  • Etna zimą
  • Pierwsze spojrzenie na Maltę