Podróż Korfu - nasze pamiętniki z wakacji - Paxos i Antipaxos



2015-08-23

Mełe wysepki Paxos i Antipaxos w przewodniku przedstawiane są jako najbardziej malowniczy zakątek Morza Jońskiego. Znajdują się kilkanaście kilometrów od południowych krańców Korfu. Wybierając wakacje na tej wyspie postanowiliśmy, że koniecznie musimy je zobaczyć. Aby się tam dostać zostaliśmy przewiezieni do portu w Kerkirze, a następnie zaokrętowani na dwupokładowy statek wycieczkowy. Z niedowierzaniem obserwowaliśmy podjeżdżające kolejne autokary i turystów, którzy wchodzili na pokład. Byliśmy upchani jak śledzie w beczce. W końcu trap został podniesiony, cumy spuszczone i ruszamy. Płyneliśmy wzdłuż południowo-zachodniego wybrzeża Korfu. Gdy wpłynęliśmy na otwarte morze, statkiem zaczęło bardziej kołysać. Co bardziej zapobiegliwi rodzice chowali swoje pociechy do środka, a te nie widząc horyzontu szybko odpłaciły się koniecznością sprzątania i prania koszulek. Po dwóch godzinach rejsu dopłynęliśmy do mniejszej wysepki Antipaxos. O uroku tego miejsca może świadczyć liczba zacumowanych jachtów. Pomimo udało się znaleźć skałę do której zacumowała nasza jednostka. Dostaliśmy czas wolny i wolną rękę. Kapitan zapewnił nas, że możemy wchodzić do wody na każdy sposób jaki sobie wymyślimy, tzn z trapu, po drabince lub skacząc z pokładu, również górnego. Woda była tak przeźroczysta, że trudno było ocenić głębokość. Na moje niewprawne oko, co najmniej kilkanaście metrów. Uzbrojeni w maski, fajki i płetwy wskoczyliśmy do wody za cel przyjmując wystającą skałę. Lena usłyszała, żeby uważać bo mogą być jeżowce. Na te słowa delikatnie mówiąc zdenerwowała się i przeszła jej ochota, na tak bardzo wyczekiwaną kąpiel. Wróciłem na statek po buty do pływania, żeby spokojnie mogła stanąć na skałce i odpocząć. Na nic moje wysiłki, słyszeliśmy tylko - ja nie chcę tu pływać, ja chcę wyjść. Skończyło się na tym, że kolejny raz popłynąłem na statek, tym razem po kapok i w ten sposób zaholowałem córcię na pokład. W międzyczasie załoga przygotowała pachnące souvlaki i po kilku kęsach humory wróciły i więcej do tematu nie wracaliśmy.

W następnej kolejności statek popłynął do zachodnich, niezwykle malowniczych wybrzeży Paxos, gdzie pośród wysokich, dzikich klifów ukryte są Błękitne Groty. Nazwę zawdzięczają niewiarygodnie błękitnej wodzie. Kolejny przystanek to Gajos – urocze, portowe miasteczko i jednocześnie stolica wysepki. Tutaj również dostaliśmy wolny czas, który starczył na zakup pamiątek, chwilę przerwy w zacienionej tawernie i szybką kąpiel na malutkiej, kamienistej plaży. Przechadzając się po miasteczku obserwowaliśmy różnego rodzaju jachty i łodzie, krzątaninę ich załóg, albo leniwe wylegiwanie się na pokładzie. Na nabrzeżu z trudem można było znaleźć metr wolnej przestrzeni. Pomimo to zerkaliśmy na siebie, nie musieliśmy się odzywać, bo w naszych oczach malowała się tęsknota, do tego czego jeszcze nie próbowaliśmy – żeglowania. Fajnie musi być po tej drugiej stronie, mieć lekko kołyszącą się perspektywę… Może za rok… jak co roku…

Rejs powrotny uatrakcyjniły nam delfiny, które od czasu do czasu wyskoczyły nad powierzchnię, żeby tylko narobić zamieszania na pokładzie. Całe szczęście, że długo nam nie towarzyszyły, bo gdyby wszyscy pasażerowie pobiegli z aparatami na jedną burtę, to jestem pewien, że statek by się przewrócił ;) W każdym razie, po tym wydarzeniu, Lena do kolekcji pocztówek z kotami zaczęła dokładać kartki z delfinami.

  • Port w Gaios
  • Gaios
  • Gaios
  • Kamienista plaża w Gaios
  • Antipaxos
  • Antipaxos
  • Antipaxos
  • Antipaxos
  • Niebieskie Groty
  • Port w Gaios
  • Port w Gaios
  • Port w Gaios
  • Port w Gaios